Andrzej Duda

To dla niego wystąpienie przegrane. Przyrównać je mogę do wystąpienia Bronisława Komorowskiego w poprzednich wyborach. Głównie dlatego, że Andrzej Duda był zbyt pewny siebie. Miał słaby kontakt wzrokowy – zachowywał się jakby przemawiał na konferencji, a nie podczas debaty wyborczej, która przecież rządzi się innymi regułami. Wiele do życzenia pozostawiła też jego mimika – choć jest przystojny i ma łagodne rysy, a przez to budzi sympatię i dobre skojarzenia, to jednak na jego twarzy błąkał się kpiący uśmiech. Czytaj: prezydent zachowywał się jakby już wygrał kolejne wybory. A przecież Polacy nie lubią ludzi zbyt pewnych siebie; dobrze być pewnym, ale nie zbyt pewnym siebie.
Nawet jego sposób mówienia był niestaranny. Zwracały uwagę zero pauz i zero intonowania. Duda starał się powiedzieć jak najwięcej w jak najkrótszym czasie. To oznacza, ze się nie przygotował do tego, co chce powiedzieć. Na plus z kolei: postawa ciała – spokojna i gestykulacja – opanowana. Styl przemawiania z początku europejski – niska gestykulacja, mniej więcej na wysokości pępka, z czasem już amerykański – ręce na wysokości klatki piersiowej.
Co ciekawe, tylko w jednej sytuacji wyszedł z roli. Kiedy mówił o małżeństwach jednopłciowych, pochylił głowę. Unikał kontaktu wzrokowego. Zawstydził się.

Reklama

Władysław Kosiniak-Kamysz

Dobre tempo mówienia. Optymalne dopasowanie do czasu. Płynna argumentacja. Sięganie po gadgety, które pozwalały na budowanie symboliki. Co ważne, pokazywanie ich wysoko, nawet na wysokości twarzy, by były widoczne dla odbiorcy. Dobry kontakt wzrokowy – mówił do osoby bezpośrednio przed telewizorem. W jego głosie nie było "zanieczyszczeń”, które świadczyłyby, że nie wierzy we własne siły. Bardzo wiarygodny, choć zdarzało mu się zapominać, czego się wyuczył. Wtedy zaczynał delikatnie mrugać powiekami – to "oznaka przyspieszonych procesów myślowych", jak piszą w podręcznikach. Wtedy też zawieszał głos.
Lekko zadarta głowa – to jest jego duży minus. Bo odbierane jest to jako budowanie poczucia wyższości. Choć może ktoś mu zwrócił uwagę, że ma drugi podbródek?! Do tego, także na minus, zbyt mocne marszczenie brwi – to z kolei sygnał złości i agresji. Momentami zbyt poważny, czym mógł odstręczać młodych.

Reklama

Małgorzata Kidawa-Błońska

Niezależnie od tego, że chciała wypaść naturalnie, to się jej nie udało. Jedno z gorszych wystąpień. Widać problemy, nie tylko językowe. Nie brakowało np. paradźwięków – są silnie odbierane szczególnie przez osoby przed telewizorami. Zaczynała jakby zmęczona, zniechęcona tym, że musi w ogóle występować. Jakby ze świadomością, że nie może tego już wygrać.
Sylwetka, tembr głosu, mimika, dobór słów, a do tego wysunięta szczęka i ruchy głową do przodu – to wszystko budowało z czasem wrażenie, że ma się do czynienia z niesympatyczną, agresywną i złośliwą osobą. Nie pasowało nie tylko do pozycji marszałek, ale tego, co Kidawa-Błońska prezentowała wcześniej.
Na plus: gestykulacja - opanowana, spokojna. Częste przechylanie głowy w prawo świadczyło o przypominaniu sobie wyuczonych treści. Odrzucanie włosów do tyłu podkreślało jej kobiecość i delikatność – niekoniecznie jednak oczekiwane w polityce i debacie wyborczej. W życiu prywatnym uznałbym to za oznakę flirtu, tutaj – osłabienie pozycji i pewności siebie.
Dopiero przy podsumowaniu mówiła płynnie, stanowczo. Weszła w wyuczoną rolę.


Reklama

Robert Biedroń

Świadomie budował wizerunek potencjalnego prezydenta. Wysoka gestykulacja, ale opanowana i stonowana. Dobrze przygotowany pod kątem czasu – wystąpienia obliczone niemal co do sekundy. Dobry kontakt z publicznością – mówi do ludzi i językiem ludzi. W dobrym tempie, 100-110 słów na minutę. Spokojny, opanowany. Z początku zestresowany – kiedy się witał, ręce poszły do środka. Potem jednak już je rozkładał. Na plus także obracanie się do osoby, która stoi obok. Widać było, że z czasem dobrze poczuł się w studiu.
Cały czas mocno się jednak kontrolował. Starał się trzymać głowę prosto – partnersko. A to u niego nie jest łatwe, bo z reguły przechyla ją na jedną stronę. Do tego mocna praca brwiami, czyli aktorzenie. Cel: podkreślanie tego, o czym aktualnie mówi.

Szymon Hołownia

Wygrany debaty, jeden z dwóch. Obok Biedronia. Pewny siebie, dobrze przygotowany. Szybkie tempo mówienia, eksperckie, bo ok. 130 słów na minutę. Dobra retoryka. Wysoka gestykulacja, ale sprowadzona do poziomu pierwszego – oddaje tempo mówienia, ale już nie uzupełnia przekazu. Spokojna opanowana mimika, bezpośredni kontakt wzrokowy. Emocje dopasowane do tego, co mówił. Siła i stanowczość w głosie. Głowa w ułożeniu partnerskim, czytaj: niepochylona do przodu. Silnie, ale nieagresywnie. Stabilnie.

Krzysztof Bosak

Starał się opanować, uspokoić, po stresie widocznym na początku debaty.
Przede wszystkim ugrzeczniony, o czym świadczą m.in. gesty serdeczności, czyli np. ułożenie dłoni na dłoni. Nazywam to tzw. gestem Kaczyńskiego. W efekcie ramiona poszły lekko do przodu, a sylwetka zaczęła nasuwać skojarzenia z uczniakiem, prymusem. Opanowany, spokojny, skromny. Emocje wyszły w ruchach brwiami. Lekkim zaszkleniu oczu. Bezdechu. Szczególnie wtedy, kiedy po raz pierwszy zaatakował prezydenta. Za drugim razem – zaczął się już lekko kołysać. Widać, że starał się mieć dobre relacje z Andrzejem Dudą, ale też wyróżnić się na jego tle.
Przez cały czas poważny. Być może to rekompensowanie młodego wyglądu (w końcu kandyduje na prezydenta, a wygląda dość młodzieńczo).

Stanisław Żółtek

Pierwsze skojarzenie? Gdybym nie wiedział, że to europoseł, powiedziałbym, że to trybun emerytów i bezrobotnych. Bo Kononowicz debaty, bo jednak zbyt mocne określenie. Skąd on się tam wziął? Niezależnie od wiedzy, jaką ma, chodzi mi o to jak ją prezentował. Mówił nieskładnie, mało logicznie, gestykulował – chaotycznie. Przy pytaniu czwartym jakby się rozkręcił, ale nadal mimo, że mówił wolno, gesty były szybkie. Chciał być profesorki, ale nie wyszło. Stosował wypełniacze, zawieszał głos, kołysał się, co jest też sygnałem silnego stresu. Nawet kiedy prowadzący debatę podpowiadał, żeby mówić do kamery, to nie posłuchał. Patrzył w bok. Ten brak kontaktu był najbardziej uderzający.

Marek Jakubiak

Ręce położone tuż przed sobą, jakby delikatnie na brzuszku. Do tego ciało lekko odchylone do tytułu i pochylona głowa, czyli klasyczny łuk. To postawa typowa dla księdza proboszcza czy np. hrabiego. Tyle, że Marek Jakubiak nie patrzył do kamery tylko w innym, do tego jednym kierunku. Był statycznym mówcą. Przy tym prezentował jeden profil, może ktoś mu podpowiedział że ten ma akurat lepszy?!
Widać, że zna tematykę, bo unikał wypełniaczy (to przerwy w rodzaju: yyy, iii, eee), ale kiedy się już gubił, wyraźnie zwalniał i zaczynał mieć rozbiegany wzrok – to sygnał, że starał się przypomnieć sobie, co ma powiedzieć i jednocześnie konstruował nowy przekaz. Gdy mówił sloganami, słowa płynęły szybciej, a i on był bardziej pewny siebie i zdecydowany.

Mirosław Piotrowski

Im dłużej trwała debata, tym bardziej się oswajał ze studiem. Z początku zapominał, co chce powiedzieć, łapał oddech, z czasem przerwy w wypowiedziach były juz krótsze. Argumentacja lepsza, a wystąpienie bardziej racjonalne. Widać, że się szykował, przewidywał, spodziewał…
Na plus wypięta klatka piersiowa, lekko uniesiona głowa i utrzymywanie kontaktu wzrokowego. To sygnały pewność siebie.
Intonował dobrze, podkreślał słowa, które - jego zdaniem - były ważne. Przykładał się do tego, żeby nadać im znaczenie. Naturalny, nawet wtedy, kiedy lekko się zakołysał i "zapowietrzył" podczas mówienia o prezydencie.

Paweł Tanajno

Czarny koń tej debaty. Połączył wczesnego Leppera, ale bez prostactwa, które z niego potem wychodziło, z autorytetem Owsiaka. I choć może nie uzyska dużej liczby głosów, jest to dla niego najpewniej element promocyjny.
Zachowywał się jak klasyczny wiecowiec. Mówił prosto do kamery, cały czas. Czasami tylko posiłkował się notatkami. Ciało lekko wychylił do przodu. Silna, mocna gestykulacja, praca górną częścią ciała, czytaj: wysoko podniesione ręce – wszystko to sygnały wyjścia do ludzi, ale też agresji i pewności siebie. Do tego podniesiony głos, przecież on prawie krzyczał. A na pewno mówił głosem człowieka sfrustrowanego. Widać było, że jest podekscytowany, spocony przez co wydawał się szczery i silnie działał na emocje innych.