Szef polskiej dyplomacji, Radosław Sikorski, ma bogatą historię stosunków z byłym i obecnym prezydentem. W trwającym między nimi ostrym sporze postanowił opowiedzieć się po stronie Wałęsy, choć zrobił to w sposób, powiedzmy, dość specyficzny.

Reklama

"Deprecjonowanie marki polskiej, jaką jest Lech Wałęsa, najbardziej znany Polak na świecie, nie służy interesom naszego kraju i wizerunkowi Polski za granicą" - powiedział Sikorski.

Sikorski przypomniał, że ma sporo żalu do byłego prezydenta, bo w 1992 roku Wojskowe Służby Informacyjne śledziły go i próbowały wrobić w szpiegostwo dla Brytyjczyków. Sikorski sądzi, że słynna teczka "Szpak" była "sporządzona być może na polecenie z ówczesnego Pałacu Prezydenckiego".

"Ale uważam, że tego typu żale trzeba schować do kieszeni, gdy przychodzi sprawa reprezentowania Polski za granicą" - podkreślił minister.

Sikorski jest zdziwiony postępowaniem prezydenta, bo komentuje on książkę, której jeszcze nie czytał. Lech Kaczyński nie tylko twierdzi, że Wałęsa był agentem "Bolkiem". Ale także, że nowa książka historyków IPN pokaże "prawdę" o byłym prezydencie. Sikorskiego "dziwią komentarze wobec książki, której się jeszcze nie czytało".

O niewydanej jeszcze książce mówi też sam Lech Wałęsa, choć także jej nie czytał. Nazywa ją paszkwilem, zapewnia, że są tam nieprawdziwe rzeczy, a autorom publikacji już zapowiedział, że poda ich do sądu i zażąda miliona euro.