W sobotnim wywiadzie dla Magazynu TVN24 Budka zdradza kulisy zmiany kandydata Koalicji Obywatelskiej na prezydenta. Wskazuje, że KO potrzebowała nowego impulsu, co wynikało zarówno z badań, jak i z rozmów z ludźmi. - Wszyscy bardzo doceniali Kidawę-Błońską i jej starania o to, by wybory w maju się nie odbyły, ale na tych rywali, na Andrzeja Dudę w pandemii - potrzebowaliśmy fightera - mówił.
Jak ocenił, decyzja o tym, że Małgorzata Kidawa-Błońska nie weźmie udziału w "cyrku Kaczyńskiego", jakim byłyby "Sasinowe" wybory w maju, była słuszna. Jednak zdaniem szefa PO, błędem był termin i sposób komunikacji tej decyzji, jego zdaniem, absolutnie niezrozumiały dla części opinii publicznej.
Budka poinformował, że bojkot wyborów wymyślił sztab kandydatki, a on sam nie bierze za to odpowiedzialności. - Powiem więcej, dzień wcześniej był zarząd Platformy i ustaliliśmy coś innego. Że będziemy podejmować działania, by wspólnie z innymi kandydatami demokratycznej opozycji wpłynąć na przesunięcie terminu wyborów na bezpieczny czas. Decyzja o bojkocie, a potem sposób jej komunikowania daleki był od ideałów skutecznej kampanii, mówiąc wyjątkowo delikatnie. Za ten błąd sztabowców największą, osobistą cenę poniosła Małgorzata Kidawa-Błońska - ocenił.
Budka stwierdził też, że zmiana daty wyborów stała się szansą, którą KO zamierza wykorzystać. - Po tym, jak wybory nie odbyły się w maju, zasady gry się zmieniły. Nie mogliśmy jako Koalicja Obywatelska uznać, że nic się nie stało. A nowe zasady gry oznaczały także nowego kandydata. Rafał Trzaskowski to był dla mnie naturalny kandydat - podkreślił.
Szef PO przyznaje też, że jest wdzięczny Jarosławowi Gowinowi za to "koło ratunkowe". - Gowin spełnił to, na co się umówiliśmy. Wspólnie wyrzuciliśmy do kosza majowe wybory - niebezpieczne i nieuczciwe. Teraz to PKW i samorządy muszą je przeprowadzić - oświadczył.
Na pytanie, czy ma świadomość, że bierze pełną odpowiedzialność za Rafała Trzaskowskiego, Budka powiedział, że tak. Dopytywany, czy jeżeli Rafał Trzaskowski nie dostanie się do drugiej tury, podda się weryfikacji partii jako przewodniczący, szef PO odpowiedział, że nie ma z tym problemu. - Jeżeli nastąpi "katastrofa wyborcza", to poproszę o wotum zaufania ze strony Rady Krajowej - zapowiedział. W ocenie Budki, brak Rafała Trzaskowskiego w drugiej turze wyborów może być początkiem końca Platformy.
Wymiana kandydata na prezydenta - relacjonował Budka - odbywała się w porozumieniu z Małgorzatą Kidawą-Błońską. "To były trudne, ale rzeczowe rozmowy" - mówił.
"Bywa tak, że to nie kandydat, ale jego otoczenie, osoby wokół, które już rozdzielały stanowiska w pałacu, nie potrafiły zrozumieć, że to z tym kandydatem już dalej nie pojedzie i namawiali ją do tego, żeby nie rezygnowała" - wskazywał Budka. Dopytywany, czy chodzi o Grzegorza Schetynę, Budka odpowiada, że nie wie, kto na nią naciskał, ale było to niepotrzebne.
W ocenie Budki niepotrzebny był także wpis Kidawy-Błońskiej na Twitterze 13 maja: "Prowadź mnie, podążaj za mną albo zejdź mi z drogi". - Uważam, że to także było niepotrzebne. Tak jak to samotne wyjście, gdy dzień później rano Małgorzata ogłaszała rezygnację. Wiem, że chciała pokazać, że to jej samodzielna decyzja, nie bacząc na to, jak to zostanie odebrane. A wszyscy odebrali to tak, jakbyśmy ją zostawili. A wszyscy liderzy Koalicji Obywatelskiej byli gotowi wyjść, by podziękować naszej kandydatce za to, co zrobiła. Że doprowadziła do wyrzucenia do kosza "sasinowych" wyborów - mówił.
W wywiadzie dla Magazynu TVN24 Budka mówi też o relacjach z byłym przewodniczącym PO Grzegorzem Schetyną.
Grzegorz w ostatnich tygodniach nie zawsze pomagał. Uderzył w Małgosię jeszcze w kwietniu. Powiedział wtedy w radiu RMF, że jak będą nowe wybory, "to wszystko zacznie się od początku". Małgosia bardzo mocno to przeżyła, była naprawdę przybita - miałem z nim wtedy taką poważną rozmowę na sali sejmowej i powiedziałem, że tak się po prostu nie robi - relacjonował Budka, dodając, że Schetyna próbował obrócić to w żart.
To było w czasie nocnych głosowań z piątku na sobotę. I tu ważna jest sekwencja, bo decyzja o bojkocie była w niedzielę, zaraz po tym. Później Schetyna znów zrobił coś takiego – powiedział mniej więcej tyle, że nie jest ojcem chrzestnym jej kandydatury. Zrobił jej to dwa razy, po czym jak wszystko zaczęło zmierzać ku temu, że będzie możliwość wyboru nowego kandydata, to Schetyna oczywiście był pierwszym, który forsował pomysł "tylko Kidawa" - wskazywał Budka.
Jeżeli ktoś mieni się patriotą Platformy, a swoimi bardzo złymi decyzjami gra tylko na siebie i może zatopić formację, to przestaje być tym patriotą (...). To, co działo się przez ten tydzień, bardzo mocno nadwyrężyło moje zaufanie do Grzegorza Schetyny. Szkoda, bo zawsze mi powtarzał, że Platforma jest najważniejsza - oświadczył szef PO.
W ocenie Budki, Schetyna "nie potrafi się odnaleźć". "On jest stworzony do tych gierek gabinetowych (...). Jak się natomiast zaczęły rozmowy z Gowinem, Grzegorz czuł, że jego to omija" - mówił.
Szef PO był również pytany, czy uważa Szymona Hołownię za zagrożenie. - Zdaję sobie sprawę, że Hołownia wstrzelił się w niszę (...). Dla mnie jako dla lidera Platformy to, co dzieje się wokół Szymona Hołowni, jest potencjalnym zagrożeniem - odpowiedział Budka.