- Bo gdyby się wczytali, toby wiedzieli, że ta konwencja zajmuje się sprawami, którymi nie powinna się zajmować - dodaje wiceminister. - Zajmuje się promowaniem ideologii gender, a nie taki był przecież jej cel - wyjaśnia.
- To zresztą znamienne dla rządów Platformy, że dla nich zawsze ważniejsze były pozory i poklepywanie po plecach niż konkretne działania - ocenia. - Dlatego właśnie to my przez dwa lata zrobiliśmy więcej w temacie ochrony kobiet przed przemocą niż wszystkie inne rządy od 1989 roku - dodaje.
- Nie mamy żadnych wątpliwości co do tego, że w dokumencie, który miał chronić kobiety przed przemocą, ukryta została bardzo niebezpieczna warstwa ideologiczna podważająca status człowieka jako mężczyzny lub kobiety i będąca tym samym zagrożeniem dla tradycyjnego modelu rodziny - wskazuje. - I do tego ta ideologia, że nie ma płci, tylko kulturowy wybór ról społecznych, powinna być - w myśl konwencji - w sposób systematyczny i wbrew woli rodziców narzucana w szkołach - wyjaśnia.
- My obiecaliśmy naszym wyborcom, że za wszelką cenę będziemy chronić rodzinę, dlatego gdy widzimy dla niej zagrożenie, gdy widzimy, że rodzice mogą stracić możliwość wychowywania dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami, to musimy reagować - zaznacza.