Były marszałek Senatu został zapytany w Programie Pierwszym Polskiego Radia o to, jakie będą konsekwencje epidemiczne demonstracji, które odbywały się w weekend w Polsce - zarówno te, które były znakiem protestu przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji, ale też manifestacje przeciwników obostrzeń. Jest to niezwykle ryzykowne, to jest igranie z tym wirusem i z epidemią i z zarazą, bo tak również można określać to, co się dzieje wokół nas. Może doprowadzić to do hekatomby biologicznej, epidemiologicznej - ocenił Karczewski.
Polityk odniósł się także wprost do demonstracji ws. aborcji, które odbywały się także w kościołach, a same elewacje świątyń były niszczone. To, co się dzieje, ta agresja, brutalność, barbarzyństwo jest niedopuszczalne - mówił. Na naszych oczach rodzi się wręcz barbarzyństwo - stwierdził były marszałek Senatu. Już nie mówię, że to łobuzeria, promowanie ludzkiej głupoty, te hasła takie wulgarne wypowiadane przez młode dziewczyny - podkreślał.
ZOBACZ AKTUALNĄ MAPĘ ZAKAŻEŃ>>>
Karczewski ocenił, że te zachowania wychodzą ze sfery dialogu. Jestem człowiekiem dialogu, chcemy rozmawiać w każdej sytuacji, tym bardziej kryzysowej, trudnej sytuacji powinno się dążyć do dialogu, ale w ten sposób dialogu się nie prowadzi - mówił polityk. Jestem niezwykle zawiedziony tą sytuacją, zniesmaczony, mam nadzieję, że przyjdzie opamiętanie, bo musimy deeskalować. Nie może dochodzić do sytuacji takiego wielkiego napięcia, bo w tak dużym napięciu padają niepotrzebne słowa, wyrażane są gesty i czyny, i może dojść do tragedii - powiedział senator. Jak zaznaczył, że w sytuacji epidemii należy wspólnie działać na rzecz jej opanowania.
Od czwartku w całej Polsce trwają protesty przeciw zaostrzeniu prawa aborcyjnego. To skutek wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który orzekł, że przepis zezwalający - na mocy ustawy z 1993 r. - na dopuszczalność aborcji w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu jest niezgodny z konstytucją.
Po ogłoszeniu wyroku rozpoczęły się protesty w całej Polsce organizowane m.in. przez "Strajk kobiet". Manifestujący przeciw zaostrzeniu prawa aborcyjnego protestowali m.in. pod domem prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, siedzibą PiS w Warszawie oraz na ulicach wielu miast w Polsce; w niedzielę protestujący profanowali także kościoły.