Dymisji eksperta domagali się w niedzielę sympatycy Trumpa, którzy podczas wiecu w Opa-locka na Florydzie zaczęli skandować hasło: "Zwolnić Fauciego".
Trump odparł, że docenia ich radę, ale dodał, by "dali mu poczekać do chwili po wyborach", które odbędą się w środę. Prezydent zdawał się w ten sposób potwierdzić doniesienia prasy o planach zdymisjonowania Fauciego - zauważa AP. Trump wielokrotnie podważał rady i specjalistyczną wiedzę swojego doradcy, mówiąc m.in. że "ludzie są zmęczeni słuchaniem Fauciego i tych idiotów, którzy nie mają o tym pojęcia".
Z kolei Fauci mówił o błędach popełnianych przez administrację i otwarcie mówi o skali problemu, mimo zapewnień Trumpa, że koniec pandemii jest "tuż za rogiem". Według mediów rola Fauciego wraz z całym zespołem zadaniowym ds. koronawirusa w Białym Domu została zmarginalizowana.
W niedzielę Fauci w wywiadzie dla "Washington Post" ocenił, że USA - notujące obecnie rekordowe liczby nowych zakażeń - "nie mogłyby być w gorszej sytuacji", jeśli chodzi o opanowanie epidemii koronawirusa. Dodał, że krajowi potrzebna jest nagła zmiana w podejściu do wirusa. Skrytykował przy tym czołowego doradcę Trumpa ds. pandemii, radiologa Scotta Atlasa, o którym powiedział, że "to bystry facet, który mówi o rzeczach, co do których, jak sądzę, nie ma prawdziwego wglądu, wiedzy czy doświadczenia".
79-letni Anthony Fauci jest specjalistą od chorób zakaźnych, a od 1983 roku szefem Narodowego Instytutu Alergii i Chorób Zakaźnych (Institute of Allergy and Infectious Diseases). Doradzał wszystkim amerykańskim prezydentom od czasu Ronalda Reagana. Według ostatniego sondażu Kaiser Family Foundation, zaufanie do niego w kwestiach związanych z epidemią ma 68 proc. Amerykanów, podczas gdy do obecnego prezydenta - 40 proc.