Z kompletnie niezrozumiałych powodów Faszyści&Bolszewicy usunęli mi stronę - napisał na Twitterze Korwin-Mikke informując o decyzji administracji Facebooka. Wolny rynek kopnął Pana w zadek. Co za ironia - zauważył jeden z internatów, a inny przypomniał: "To prywatna firma i mogą prezentować poglądy jakie im się podoba" - to chyba Pana słowa?.

Reklama

Administracja Facebooka ma do tego prawo i nie będę ich o nic prosił, skoro im się nie opłaca publikować moich opinii. Przecież oni mają z tego pieniądze - podkreślił prezes partii KORWiN w rozmowie z PAP.

Przyznał jednak, że był "kompletnie zaskoczony". Trochę zgłupiałem, bo dostałem informację, że z tajemniczych dla mnie powodów odbierają mi możliwość publikowania na trzy dni, a potem (moja) strona w ogóle zniknęła, też nie wiem z jakich powodów - relacjonował polityk.

Według niego "jest to zdaje się wbrew regulaminowi, że nie dają żadnego wyjaśnienia". Ale to ich sprawa - dodał. To chamstwo i tyle. Ja w tej sprawie palcem nie kiwnę, bo co to mnie obchodzi. Są inne media. Na Facebooku świat się nie kończy - podkreślił Korwin-Mikke.

Pytany, dlaczego ocenił, że to "faszyści i bolszewicy" usunęli jego stronę, odparł, że "to są ludzie, którzy tłumią wolność wypowiedzi". Nie publikowałem treści obraźliwych dla kogokolwiek. To kwestia polityczna. Chcą zamknąć pysk przeciwnikowi politycznemu i tyle - stwierdził poseł.

O przywrócenie strony Korwin-Mikkego "w imię pielęgnowania wolności słowa i szacunku wobec wolnego wyboru czytelników", zaapelował na Facebooku i na Twitterze poseł Konfederacji i wiceprezes partii KORWiN Konrad Berkowicz. Zaznaczył, że stronę prezesa partii obserwowało 800 tys. Polaków.

Berkowicz przyznał, że Facebook "oczywiście ma prawo cenzurować co mu się żywnie podoba", zwrócił jednak uwagę na "wybiórczość".

Reklama

Jego zdaniem, Facebook nie cenzuruje "stron popierających wprost komunizm i inne totalitarne ideologie, siejące nienawiść wobec ludzi o odmiennych (prawicowych) poglądach, nawołujących do ograniczania wolności i grabieży własności prywatnej", a także "operujących skrajnie wulgarnymi i nienawistnymi hasłami".

Berkowicz dodał, że prawem użytkowników np. Facebooka, jest "wyrażanie swojej opinii na ten temat, apelowanie o zmianę w tym zakresie i stosowanie nacisku konsumenckiego".

Jego zdaniem, "wolność w tym zakresie też nie powinna być ograniczona, o ile nie narusza wolności drugiego człowieka, nie krzywdzi go, nie okrada, nie odbiera mu życia". "Wolność rozumiana jako przymus aprobaty wobec każdego wyboru to nie wolność, tylko właśnie przymus" - ocenił Berkowicz.

Korwin-Mikke podkreślił, że Berkowicz broni w ten sposób idei wolności i "demaskuje fałsz ludzi", którzy tylko twierdzą, że są za wolnością, ale jej nie rozumieją.

Od dwudziestu lat uświadamiam ludzi, że czerwona noc faszyzmu nadchodzi na Europę i nie tylko nad Europę, a to jest jeden z takich przykładów. Kończy się epoka wolności, a zaczyna epoka faszyzmu, czy bolszewizmu, czy jak kto woli to nazwać. Jak mówił George Orwell: "Przyjdzie taki dzień, kiedy mówienie prawdy będzie uważane za mowę nienawiści". No i tak właśnie jest - ocenił polityk.

Na uwagę, że tacy wolnościowcy jak on, mogliby próbować stworzyć konkurencję dla Facebooka, Janusz Korwin-Mikke odparł: "Właśnie się zastanawiam nad tym. Zobaczymy, co będzie. A może przejdę na Youtube'a na przykład. Najwyżej mnie zdejmą".