"To złamanie niepisanej zasady, że przy głosowaniach nad poprawkami do budżetu powstają międzypartyjne koalicje dla załatwienia dofinansowania lokalnych projektów" - ubolewa były szef sejmowej komisji finansów Wojciech Jasiński z PiS.

Reklama

Skąd w PO pomysł na taką dyscyplinę? Bo dla wielu instytucji rząd przewiduje identyczne pieniądze jak w tym roku. Powiększy je jedynie o wskaźnik inflacji. "Gdyby ktoś zabrał takiej instytucji choćby złotówkę, to już nie uda nam się obronić tezy, że nie obcięliśmy jej budżetu" - tłumaczy jeden z liderów Platformy.

>>>Przeczytaj, jak PO chciała uchwalić 140 ustaw na jeden raz

Co oznacza decyzja władz PO? Że do lamusa odchodzi zwyczaj zawiązywania doraźnych koalicji, które przy okazji prac nad budżetem wspierały lokalne inwestycje. "Zawsze nawet klub rządzący mógł sobie pozwolić na pewne odstępstwa, teraz tego nie będzie" - mówi Jasiński.

Reklama

Już przy poprzednim projekcie budżetu ten zwyczaj umierał śmiercią naturalną. Tak było np. w sprawie obwodnicy Gorlic. Posłanka PiS Barbara Bartuś prosiła posła Witolda Kochana z PO, by podpisał się pod poprawką gwarantującą dotację na tę inwestycję. Ten odmówił. Wówczas lokalne PiS oskarżyło go o sprzeniewierzanie się interesom regionu. Kochan tłumaczył, że gdyby posłom PiS rzeczywiście zależało na tej poprawce, bez kłopotu zebraliby w swoim klubie piętnaście podpisów.

Ale takie poprawki są skuteczne dopiero wtedy, gdy składa je grupa posłów z różnych partii. Potem oni już w swoich klubach lobbują za szerszym poparciem. "Oczywiście nie popiera się poprawek, które można nazwać festiwalem chciejstwa" - mówi DZIENNIKOWI Jerzy Polaczek z PiS. To on w 2006 r. dowodził grupą posłów ze Śląska, która przeforsowała w Sejmie pieniądze m.in. na lotnisko w podkatowickich Pyrzowicach. W dodatku wbrew stanowisku rządu, w którym Polaczek był ministrem. Jego zdaniem zakazywanie posłom popierania takich spraw jest urągające dla parlamentaryzmu. "Kształtuje się nowy obyczaj, w którym posłowie stają się niemi" - zauważa poseł.

Jedna z ostatnich ponadpartyjnych koalicji budżetowych w Sejmie powstała jeszcze w poprzedniej kadencji. Mimo wielkich oporów posłów PiS udało się przeforsować poprawkę, zgodnie z którą 10 mln zł przekazano na budowę obwodnicy Radomia. Poprawkę zgłosił w komisji Marek Wikiński z SLD. Koalicja odrzuciła tę propozycję. Wikiński zgłosił ją ponownie na sali sejmowej. Znów padła przez brak poparcia posłów PiS. Głównym przeciwnikiem pomysłu był poseł Marek Suski z Radomia. Gdy jego koleżanka Marzena Wróbel poparła ten pomysł, Suski jako rzecznik dyscypliny klubowej ukarał ją naganą.

Reklama

>>>Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski obiecuje posłom... ciężką pracę

Ale sprawa odżyła w Senacie, gdzie walczył o nią senator Andrzej Łuczycki z PO. Skutecznie. Ale w Sejmie komisja znów zaopiniowała poprawkę negatywnie. Suski zapowiedział, że zagłosuje przeciw. Ale przez kilkanaście dni radomskie media prowadziły akcję wysyłania pocztą elektroniczną listów do posłów z okręgu. Ostatecznie za budową obwodnicy opowiedział się nawet poseł Suski.