Co prawda, IPN może sprawę Libickiego umorzyć, ale wszystko wskazuje na to, że europosła czeka proces lustracyjny przed sądem. Bo, w październiku, Instytut znalazł w swoich zasobach akta sprawy o kryptonimie "Odra II", którą służby specjalne na początku lat 60. prowadziły przeciwko dyplomatom Wielkiej Brytanii i Kanady w Poznaniu. Dokumenty mają świadczyć o agenturalnej przeszłości. "Marcin Libicki jest imiennie wymieniony na liście kontaktów poufnych tej sprawy" - tłumaczy IPN.
Instytut nie po raz pierwszy zarzuca Libickiemu agenturalną przeszłość. Dokumenty na temat ewentualnej współpracy z SB Marcina Libickiego, IPN opublikował 19 listopada 2007 roku. Libicki miał być w 1966 r. "operacyjnie wykorzystywany" przez wywiad PRL. W 1981 r. odnotowano, że wywiad wykorzystywał Libickiego "z uwagi na posiadane kontakty w Radiu Wolna Europa". W publikowanych katalogach zachowały się też informacje na temat opozycyjnej działalności Libickiego.
Poseł komentując opublikowane wtedy dokumenty, stwierdził, że był zarejestrowany bez swojej wiedzy i zgody. Komentując najnowsze dokumenty w jego sprawie napisał w oświadczeniu dla prasy: "W czternastu tomach dotyczących wyżej wymienionej inwigilacji, które jak sądzę zawierają m.in. szczegółowe relacje agentów, nie ma żadnych innych śladów dotyczących mojej rzekomej działalności poza wymienieniem mojego nazwiska jako tzw. kontaktu poufnego" - pisze Libicki.
"Jeszcze raz podkreślam, że nigdy nie zobowiązywałem się do współpracy, a w aktach IPN nie ma żadnego mojego podpisu - odmówiłem podpisania nawet tzw. lojalki" - podsumował swe oświadczenie europarlamentarzysta.