Grzegorz Kowalczyk: Czy dymisja Jarosława Gowina oznacza koniec większościowego rządu Zjednoczonej Prawicy?
Dr hab. Ewa Marciniak*: Zdecydują o tym liczby. A te kluczowe z tej układanki to 4, 9 i 11. Pierwsza z nich to osoby z pewnością wierne Gowinowi, które zostaną z nim jako parlamentarzyści. W optymistycznym dla niego wariancie będzie to 9 bądź 11 osób. Jeśli faktycznie Porozumienie wyjdzie ze Zjednoczonej Prawicy w całości, oznacza to rząd mniejszościowy. Jak pokazała historia, taka formuła może nie przeszkadzać w trwaniu do końca kadencji, ale znacznie zawęża pole manewru i w efekcie utrudnia reelekcję.
Skoro PiS zdecydował się na taki krok to może policzył już szable dające mu większość?
Reklama
Tak, podejrzewam, że przed wykonaniem takiego kroku PiS wykonał już własne kalkulacje zysków i strat, które musiały okazać się korzystne politycznie. Wszystko jednak zależy od tego, jakie oferty PiS może zaproponować parlamentarzystom Porozumienia, by pozostali w klubie. Kilku z nich dostało istotne propozycje – Marcinowi Ociepie oferowano np. objęcie stanowiska ministra konstytucyjnego. W sytuacji gdy ma się władzę, łatwo demonstrować lojalność względem lidera. Trudniej, gdy pojawia się wizja utraty synekur. Wówczas ważniejszy może okazać się nie interes ugrupowania, do którego się należy, lecz własny.
Dziś każdy poseł Porozumienia musi sobie odpowiedzieć na pytanie, który z Jarosławów zapewnia im lepszą przyszłość polityczną. Nie bez znaczenia jest fakt, że posłowie Porozumienia to stosunkowo młodzi politycy – dla takich wizja awansu w ramach rządu może okazać się szczególnie atrakcyjna. Przykład posła Lecha Kołakowskiego, który po powrocie do PiS otrzymał posadę w Banku Gospodarstwa Krajowego, pokazuje, że wszystko jest możliwe w zależności od propozycji. Wówczas spory ideowe nie przeszkadzają już tak mocno. Myślę, że PiS rozwiąże teraz worek takich pomysłów.
*dr hab. Ewa Marciniak, politolożka, wykładowczyni na Wydziale Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego