Kto i kiedy ostrzegł Andrzeja Leppera przed planowaną akcją CBA w Ministerstwie Rolnictwa? Według tezy lansowanej przez wymiar sprawiedliwości w czasach Ziobry poseł Woszczerowicz był posłańcem, który przyniósł Lepperowi ostrzeżenie od Krauzego i Kaczmarka.
>>>Lepper: Uciekłem spod gilotyny Kaczyńskich
Tymczasem z monitoringu kamer w resorcie rolnictwa wynika, że Woszczerowicz przyjechał do ministerstwa już po tym, jak Lepper postawił na nogi funkcjonariuszy BOR, mówiąc im o grożącym mu niebezpieczeństwie. Poseł Samoobrony pojawił się w resorcie rolnictwa o 7:23. tymczasem Lepper rozmawiał z pierwszym z BOR-owców między 7:15 a 7:20. W ten sposób wali się przedstawiany dotąd łancuszek przecieku - od Kaczmarka przez Krauzego i Woszczerowicza do Leppera.
Takie informacje można znaleźć w raporcie z kontroli, którą przeprowadziła prokuratura apelacyjna. Do jej wyników dotarli dziennikarze Radia ZET i "Rzeczpospolitej". Prokuratorzy apelacyjni stwierdzili, że wersja z przeciekiem pochodzącym od Kaczmarka nie jest ani najbardziej prawdopodobna, ani nawet odpowiednio udowodniona.
Dlatego, jak podaje Radio ZET, prokuratura apelacyjna nakazała sprawdzić kolejnych pięć wersji przecieku. Wśród nich są dwie, które dotyczą samego Zbigniewa Ziobry. Śledczy wskazują, że do przecieku mogło dojść na spotkaniu 5 lipca, kiedy Ziobro o terminie akcji CBA poinformował prezydenta, premiera i byłego szefa ABW Bogdana Święczkowskiego.
Jak podają Radio ZET i "Rzeczpospolita", innym momentem, który miała sprawdzić prokuratura okręgowa, była kolacja w restauracji Foksal, w której uczestniczył poza Ziobro, jego współpracownik Paweł Wilkoszewski i odchodząca z pracy w ministerstwie kobieta.
Co na to były minister sprawiedliwości? "Jeśli prokuratura apelacyjna napisze, że na równiku żyją niedżwiedzie polarne, to znaczy, że sie po prostu myli. Każdy mógł się przekonać, że Kaczmarek kłamał. Wszyscy widzieli, jak wchodził do Marriota" - mówi Radiu ZET i "Rzeczpospolitej" Ziobro.
Innego zdania jest poseł z sejmowej komisji śledczej do sprawy nacisków Sebastian Karpiniuk. "To pismo poddaje w fundamentalną wątpliwość łańcuszek, który z taką pieczołowitością do tej pory przedstawiają PiS i Ziobro. Jeśli to by się potwierdziło, mielibyśmy do czynienia z ogromnym przełomem w pracach komisji śledczej i kolosalnym skandalem politycznym" - mówi Karpiniuk.