Jak relacjonował Wałęsa, spotkanie w Brukseli miało charakter techniczny i rozpoznawczy, by wypracować metodę pracy, "co i jak można zrobić, żeby Europa lepiej wyglądała". Były prezydent był jednak rozczarowany "zachowawczymi" deklaracjami uczestników spotkania.
"Ta epoka wymaga innych struktur i innych programów. A my tam próbujemy agrafkami spinać i bandaże zakładać na stare propozycje. Ja, stary rewolucjonista, nie zgadzam się z tym" - oświadczył Wałęsa.
Jego zdaniem trzeba odpowiedzieć na trzy główne pytania. "Pierwsze: jaka ekonomia pod globalizację i jedność europejską? Bo przecież nie ta, która doprowadziła do sytuacji, że 10 proc. ludzkości ma majątek 90 proc. ludzkości w swoich kieszeniach" - mówił.
Drugie pytanie powinno dotyczyć demokracji. "Jaka demokracja? Bo przecież nie ta, która boi się referendów. Jak się liczymy? Ile Francja ma głosów, ile Polska i ile Niemcy w Radzie UE, bo na razie nie możemy się dogadać" - powiedział, dodając, że problem jeszcze wzrośnie wraz z dalszym rozszerzeniem UE o duże kraje.
Wreszcie trzecie pytanie dotyczy struktur. "Jak mówimy o globalizacji, to gdzie jest biuro poszukiwań globalnych, poszukiwań parlamentu globalnego, rządu globalnego, obrony globalnej?" - pytał.
"To pytania, które powinny tu padać i tu powinny być odpowiedzi. Mam nadzieję, że jak mnie nie wyrzucą, to ja tu trochę porozrabiam" - żartował Wałęsa.
Podkreślił jednak, że najpierw grupa powinna wypracować katalog ponadreligijnych wartości, akceptowalny dla wszystkich Europejczyków. "Nie wierzę, że można zbudować jedność europejską, jeśli Europa nie oprze się o uzgodnione wartości. I na tych fundamentach zbudujemy pozostałe rzeczy i wtedy dopiero jest szansa na piękną Europę, bezpieczną, z dobrobytem i porozumieniem" - powiedział. Wyznał, że nie wydaje mu się, by przekonał w tej sprawie pozostałych.