Zadaliśmy takie pytanie, ponieważ obawy o możliwość sfałszowania wyborów pojawiają się zarówno w retoryce opozycji (wyrażał je lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk), jak i w obozie rządowym (mówił o tym prezes PiS Jarosław Kaczyński). Paradoksalnie recepta z obu stron jest identyczna: zwiększenie kontroli wyborów.
Ludzie po poprzednich kampaniach, w których trudno było mówić o równych wyborach, boją się, że PiS tak bardzo będzie bał się oddać władzę, że będzie próbował sfałszować wybory - komentuje wyniki badania Borys Budka, szef klubu PO. - Odpowiedź opozycji na te obawy naszego elektoratu jest prosta: wolontariusze, mężowie zaufania, którzy będą w każdej komisji wyborczej patrzeć na ręce i zapewniać, że każdy głos zostanie policzony - podkreśla.
Dziennik Gazeta Prawna
Reklama
Z kolei szef sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka Marek Ast z PiS argumentuje, że mniejsze obawy o fałszerstwa wśród wyborców jego partii wynikają z zaufania do instytucji państwa. - Właśnie po to, by rozproszyć te obawy po stronie opozycji, proponujemy zmiany w kodeksie wyborczym, by cały proces głosowania i ustalenia wyników wyborów był transparentny i przejrzysty. Stąd wzmocnienie roli mężów zaufania - zapewnia Ast. Opozycja nie dowierza w te intencje i ma obawy, że zmiany posłużą PiS do maksymalizacji poparcia.
Reklama
Jesteśmy przeciwni wprowadzaniu takich zmian w roku wyborczym. Jeśli nic się w tej propozycji nie zmieni, cała opozycja będzie przeciw - deklaruje Budka. Obawy opozycji budzą przepisy, których konsekwencją ma być zwiększenie liczby komisji wyborczych na wsi. Obecnie co do zasady jedna komisja powinna przypadać na min. 500 mieszkańców, a PiS chce zmniejszyć tę liczbę do 200 osób, licząc, że skłoni to do oddania głosu wyborców, dla których dotychczasowe komisje były za daleko. Wśród nich przewagę mają sympatycy PiS.
20 proc niegłosujących twierdzi, że nie głosowało, bo miało za daleko do komisji - podkreśla jeden z naszych rozmówców z obozu władzy. Inaczej ocenia te zmiany politolog Jarosław Flis, który w swojej opinii do ustawy podkreślił, że zwiększenie liczby komisji będzie miało skutki dla co 10. wyborcy, a sama frekwencja wzrośnie marginalnie. Dyskusja nad zmianami będzie trwać także na kolejnym posiedzeniu Sejmu. Wyniki naszego sondażu oraz głośne wyrażanie obaw o sfałszowanie wyborów mogą mieć niekorzystne skutki dla frekwencji. - Z naszych badań ilościowych i jakościowych wynika, że taka obawa może działać antyfrekwencyjnie. Część wyborców może kalkulować, że skoro wybory mają być sfałszowane, to po co na nie iść - komentuje w rozmowie z DGP Marcin Duma z United Surveys.