Morawiecki podkreślił, że nowelizacja Kodeksu wyborczego, którą w ubiegłym tygodniu przyjął Sejm, służy temu, aby system wyborczy w Polsce był bardziej sprawiedliwy i demokratyczny. - Przede wszystkim chodzi o zwiększenie liczby lokali wyborczych - wedle aktualnych szacunków o około sześć tysięcy - zaznaczył. - To pozwoli gęsto pokryć całą Polskę siecią lokali wyborczych i uczynić te wybory najbardziej dostępnymi, a przez to najbardziej demokratycznymi wyborami od 1989 roku - dodał.

Reklama

Mniejsze obwody, bezpłatny transport do wybranych, trudniej dostępnych lokali wyborczych - to tylko część przepisów zaadresowanych w szczególności do mieszkańców wsi i małych miast, a także do osób starszych, chorych i osób z niepełnosprawnościami - wyliczał szef rządu. Jak zauważył, propozycje zmian to nie tylko realizacja godnościowej polityki państwa, ale i gwarancja większej partycypacji obywateli w życiu publicznych i społecznym.

Morawiecki powołując się na dane wskazał, że "Polska znajduje się wśród tych krajów, które mają jedną z najmniejszych ilości lokali wyborczych w stosunku do liczby obywali". Jak dodał, więcej ich jest m.in. w Danii, Hiszpanii, Niemczech, ale też w Bułgarii.

Reklama

“Polska to nie tylko Warszawa i Trójmiasto”

Głosy sprzeciwu, które tak ochoczo podnoszą posłowie Platformy Obywatelskiej, wynikają chyba z tego, że oni cały czas o Polsce myślą z perspektywy mieszkańca metropolii. Tymczasem Polska to nie tylko Warszawa i Trójmiasto, Polska to wszystkie gminy i powiaty - od morza do Tatr, od Hajnówki po Żary - podkreślił premier.

Przywołał też stwierdzenie, że "wybory to święto demokracji". - Ale chyba ciężko jest świętować, kiedy nie można wziąć udziału w przyjęciu, prawda? - zaznaczył. - Jeśli ktokolwiek się boi, że to może wieś zadecydować o wyniku wyborów, to może niech zacznie tych ludzi mieszkających na wsi, rolników i nie tylko, przekonywać i coś im zaproponować - dodał. - Dostęp do lokali powinien być naprawdę równy" - wskazał. - Od kiedy ułatwienie udziału w wyborach jest zamachem na demokrację? - pytał szef rządu.

Reklama

Morawiecki odniósł się także do stawianego przez polityków opozycji zarzutu, że zmiana Kodeksu wyborczego w roku wyborczym to nadużycie. - Pan Donald Tusk bardzo szybko zapomniał o tym, że w 2011 roku na 10 miesięcy przed wyborami sami przegłosowali zmiany w prawie wyborczym. Mamy wszyscy rozumieć, że wtedy to się nie liczyło? Dodam, że ówczesne zmiany miały dużo bardziej ustrojowy charakter, a w szczególności mogły bardzo istotnie zaważyć na wynikach wyborów do Senatu - podkreślił premier.

Chciałbym zapewnić, że robimy wszystko, żeby tegoroczne wybory były jak najbardziej sprawiedliwe i transparentne. W ten sposób chcemy naprawdę wybory oddać obywatelom - zapewnił Morawiecki. - Rzetelne, uczciwe, transparentne wybory to takie wybory, które nie pozostawiają najmniejszych wątpliwości, kto na kogo głosował, stąd też jestem gorącym zwolennikiem, aby w każdym lokalu wyborczym były kamery i aby urny były przezroczyste, żeby nie było żadnych, najmniejszych podejrzeń - mówił szef rządu.

Zmiany w Kodeksie wyborczym

Uchwalona przez Sejm nowelizacja Kodeksu wyborczego zakłada m.in., że wójt gminy wiejskiej lub wiejsko–miejskiej ma zapewniać bezpłatny przewóz pasażerski w postaci transportu publicznego jeżeli w gminie tej "nie funkcjonuje w dniu wyborów publiczny transport zbiorowy lub jeżeli najbliższy przystanek komunikacyjny funkcjonującego transportu zbiorowego oddalony jest o ponad 1,5 km od lokalu wyborczego". Po zmianach stały obwód do głosowania ma obejmować od 200 mieszkańców (a nie jak obecnie od 500) do 4 tys. mieszkańców. Zmiany te mają prowadzić, zdaniem autorów zmian, do zwiększenie frekwencji w wyborach oraz zwiększyć liczbę lokali wyborczych i ich dostępność.

Zmiany w Kodeksie wyborczym, które weszły w życie w 2011 r., za rządów koalicji PO-PSL, wprowadziły m.in. wybór senatorów w jednomandatowych okręgach wyborczych, głosowanie korespondencyjne dla Polaków przebywających za granicą oraz możliwość dwudniowego głosowania. Przed tymi zmianami okręgi wyborcze do Senatu były wielomandatowe i wybierano w nich od 2 do 4 senatorów.(PAP)

Grzegorz Bruszewski