W czasach, które wspominam jako czasy dorastania, odwoływanie się do „Klubu Pickwicka” uchodziło już za, jak powiedzielibyśmy dzisiaj, dziaderskie. Dickens pisał kolejne powieści w połowie wieku XIX, Jan Wróbel pożyczał tomy ze szkolnej biblioteki w latach 70. wieku następnego. Czyli z punktu A do punktu B było ponad sto lat; wystarczy!

Reklama

A jednak pickwickowski opis kampanii wyborczej czyta się dzisiaj z niezrównaną przyjemnością. Odkurzamy? Mieszkańcy Eatanswillu poczytywali siebie za niezmiernie ważnych dla państwa (...). Błękitni nie zaniedbywali żadnej sposobności, by przeciwstawić się żółtym; żółci zaś ze swej strony nie zaniedbywali żadnej sposobności, by przeciwstawić się błękitnym, tak że gdy żółci i błękitni stawali oko w oko na jakimkolwiek publicznym zgromadzeniu, natychmiast powstawały kłótnie i wzajemne łajania. (...) Były sklepy błękitne i sklepy żółte, oberże błękitna i oberże żółte, w samym kościele jedna strona była błękitne, druga żółta”. Dodajmy do tego dwa lokalne periodyki, „Gazetę” i „Niepodległość”: „«Gazeta» oznajmiła wyborcom eatans willskim, że oczy nie tylko Anglii, ale całego cywilizowanego świata na nich są zwrócone. «Niepodległość» zapytywała, czy wyborcy eatanswillscy zasługują jeszcze na nazwę wielkich obywateli, czy też stali się niewolniczymi narzędziami despotyzmu, nie zasługującymi na miano Anglików i dobrodziejstwa wolności.

CZYTAJ WIĘCEJ W ELEKTRONICZNYM WYDANIU MAGAZYNU DGP>>>