Lewica jest zirytowana warszawskim zjazdem chadeków z EPL. Dlatego wezwała posiłki z zagranicy. Oprócz Rasmussena (przypadkowa zbieżność nazwisk z wybranym niedawno sekretarzem generalnym NATO) do Warszawy wybiera się też szef socjalistycznej frakcji w parlamencie Europejskim Martin Schulz.

Reklama

>>>PiS doniesie na PO do prokuratury

Skąd to zainteresowanie? "Tylko w ten sposób jesteśmy w stanie odpowiedzieć na medialną dominację PO w związku z kongresem EPL, dlatego ściągamy naszych" - przekonuje ważny polityk SLD. Dodaje, że liderzy europejskich socjalistów mogą się stać dla polskich mediów ważnym odniesieniem i kontrą do kongresu chadeków. "Dzięki temu także SLD-owski przekaz dotrze do wyborców" - cieszy się nasz rozmówca.

>>>Związkowcy wygwiżdżą liderów Europy

Co na to Platforma? Wizja takiego pojedynku raczej jej nie przeraża. "To świetnie, że przyjeżdżają czołowi europejscy politycy. Polska będzie w centrum uwagi" - komentuje z przekąsem rzecznik rządu Paweł Graś.

Rasmussen, Schulz i inni przedstawiciele PES chcą w Warszawie walczyć z programem gospodarczym EPL. "Chadeckie partie i rządy zapomniały o edukacji, o ratowaniu miejsc pracy, zamiast tego wolą pomagać bankom i instytucjom finansowym. My nie możemy się na to zgodzić" - mówi nam jedna z osób odpowiedzialnych za wizytę liderów PES w Polsce. To także świetna okazja dla liderów SLD do załatwiania swoich interesów i starcia na polskim podwórku z Platformą. "Rządy PO i prawicy doprowadziły do upadku stoczni, o ich pracownikach nikt już oprócz nas nie myśli" - przekonuje rzecznik sojuszu Tomasz Kalita. Dlatego politycy SLD chcą także być widoczni w czasie protestów organizowanych przy okazji kongresu EPL przez związki zawodowe.

Na tym jednak nie koniec. Poza wspólną konferencją Rasmussena i liderów SLD lewica będzie na ulicach Warszawy rozdawać ulotki. "Będziemy osobiście i bezpośrednio przekonywać warszawiaków, że to europejska prawica odpowiada za kryzys gospodarczy" - zapowiada jeden z polityków SLD.

Reklama

Jednak uważna lektura lewicowej ulotki może zaskakiwać. Choć wydrukowano ją po to, by walczyć z europejską partią ludową, której przedstawicielką w Polsce jest PO, to bezpośredniego uderzenia w partię Tuska w niej nie znajdziemy. Jest za to atak na Prawo i Sprawiedliwość. Dlaczego? Bo zdaniem działaczy SLD to partia w Europie bez znaczenia. "W skali europejskiej te wybory rozegrają się wyłącznie pomiędzy lewicą a prawicą. Między PES a EPL, czyli w Polsce pomiędzy SLD a PO. Głosy oddane na inne partie tu w kraju będą stracone" - tłumaczy szef SLD Grzegorz Napieralski.

Cały materiał w poniedziałkowym wydaniu DZIENNIKA.