Masłowska ma żal do szefostwa partii, że w trakcie kampanii nie promowano kandydatur z dalszych miejsc na liście - informuje TVP Info. Ona sama startowała z okręgu szczecińskiego z piątego miejsca.
>>> Ziobro wygrał i pozamiata w PiS po swojemu
"Od dłuższego już czasu nie była to partia Prawo i Sprawiedliwość, ale prywatny folwark Joachima Brudzińskiego, który podejmował wszelkie ważne decyzje jednoosobowo" - podkreśliła.
"Jako poseł z tego okręgu nie miałam żadnego wpływu na powoływanie osób na ważne funkcje, jak chociażby wojewoda zachodniopomorski, czy prezes PiS w Szczecinie. To samo dotyczy chociażby lidera listy PiS do europarlamentu - obecnie europosła - przywiezionego w teczce z dalekiej Małopolski, który - jak się teraz dowiedziałam, jest kolegą z klasy Brudzińskiego" - podkreśliła.
"Nieprawdziwe, absurdalne, niesprawiedliwe" - tak Joachim Brudziński komentuje zarzuty partyjnej koleżanki. Podkreślił, że zarzuty Masłowskiej "zwyczajnie po ludzku bolą go", ponieważ nigdy o niej źle nie mówił.
Decyzja Mirosławy Masłowskiej to kolejny "głos" kontestujący sposób prowadzenia eurokampanii przez PiS. Wcześniej z podobną krytyką wystąpili m.in. Zbigniew Ziobro, Jolanta Szczypińska i Arkadiusz Mularczyk.
Mirosława Masłowska zasiada w ławach parlamentarnych od 2005 roku. Od 1993 roku była działaczką Porozumienia Centrum. W 2002 roku bezskutecznie kandydowała na prezydenta Szczecina.