Za mózg całej operacji, która dała władzę na Woronicza Piotrowi Farfałowi, uchodził Roman Giertych. W słowach był bardzo oszczędny. Wskazał, że argumenty nowej rady są absurdalne."Jako obywatel obawiam się, że na tej samej zasadzie dziś Ludwik Dorn jako marszałek Sejmu mógłby zwołać posiedzenie parlamentu, wezwać mnie jako posła i kazać głosować wotum nieufności wobec Donalda Tuska" - ironizuje Giertych. Jednak według informacji DZIENNIKA były wicepremier jeszcze w czwartek próbował rozbić sojusz PiS z Tomaszem Borysiukiem.

Reklama

Właśnie w czwartek doszło do ostatniego spotkania przedstawicieli trzech sił reprezentowanych w KRRiT i radzie nadzorczej. Z PiS był Adam Bielan, który od kilku tygodni był głównym rozgrywającym w tej sprawie. Z ramienia dawnej Samoobrony w rozmowie brał udział Bolesław Borysiuk, który w wyborach startował z list Libertasu. To ojciec Tomasza Borysiuka, członka Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Trzecią siłą był Roman Giertych. Giertych zaprzecza, że brał udział w takim i podobnych spotkaniach. Ale pozostali twierdzą, że było inaczej.

Po co doszło do tego spotkania? "Giertych usłyszał propozycję połączenia sił przeciw ministrowi skarbu" - twierdzi nasz rozmówca z kręgów LPR. Opowiada, że odrzucił tę, nie pierwszą już, próbę trójporozumienia i powrotu do stanu rzeczy sprzed siedmiu miesięcy, gdy stanowisko stracił prezes Andrzej Urbański.

Pierwszy raz od tego czasu przedstawiciel PiS mógł rozmawiać z pozycji siły. "Bielan zaproponował Giertychowi, że może pozostać w nowym-starym układzie za cenę głowy Farfała i kilku ludzi z władz Agencji Informacji" - twierdzi nasz informator z LPR. Dodaje, że były wicepremier wyśmiał tę ofertę. Dlaczego? "Bo to my rządzimy w TVP, a właścicielem jest minister skarbu, który nie chce tam znów wpuścić szkodników z PiS. Nie ma tu więc miejsca na nowe sojusze wymyślone przez Jarosława Kaczyńskiego" - mówi.

Reklama

>>>Farfał wyrzuca z anteny znaną publicystkę

Giertych nie dał się przekonać. "Zapewniał, że ma dogadany z ministrem scenariusz, w którym Piotr Farfał jest prezesem TVP aż do wyborów prezydenckich" - relacjonuje nasz rozmówca z PiS. Według niego Giertych groził dogadującym się stronom, że minister nie pozwoli na podjęcie żadnej decyzji radzie nadzorczej.

Sławomir Siwek reprezentujący PiS w zarządzie TVP mówi wprost - "Z tego, co wiem, mecenas Giertych układał scenariusz ministrowi Gradowi, jeżeli chodzi o sojusz PO z LPR w obronie Farfała. I jest to dla mnie zaskakujące".

Reklama

Resort skarbu nie komentuje tych zarzutów.

Kto ma rację w tej wojnie? Część rady, która dokonała przewrotu w telewizji publicznej, powoływała się wczoraj na opinię prof. Stanisława Sołtysińskiego, wybitnego specjalisty od prawa handlowego, autora kodeksu spółek handlowych. "Według profesora kadencja rady kończy się z dniem zakończenia WZA, czyli mogliśmy podejmować decyzję w piątek do północy" - uważa Krzysztof Czabański. Jednak nie wszyscy prawnicy są tego samego zdania. "Kadencja rady skończyła się z w momencie, gdy minister Grad zakończył walne zgromadzenie. Zasada jest taka, że kadencja starej rady nie może nakładać się z nową, więc o żadnej północy nie może być mowy. Rada nie miała już prawa podejmować żadnych decyzji" - uważa prof. Marek Michalski, kierownik katedry prawa gospodarczego prywatnego na Wydziale Prawa i Administracji UKSW. Jego zdaniem spór rozstrzygnie tylko sąd rejestrowy.