>>> Szpitale chcą się prywatyzować

Na początku roku w boksach startowych do rozpoczęcia przekształceń stało aż 57 szpitali. Czekały na uruchomienie planu B minister Ewy Kopacz. Zakładał on pomoc dla tych szpitali, które zdecydują się na komercjalizację. Dzięki temu - jak zapewniała pani minister - reforma miała być kontynuowana mimo prezydenckiego weta. W grudniu 2008 r. Lech Kaczyński odrzucił bowiem najważniejszą z ustaw w pakiecie zdrowotnym, która zakładała, że w spółki przekształcą się obowiązkowo wszystkie szpitale. Prezydent uznał, że prywatyzacja doprowadzi do podziału na "leczonych w dusznych sześcioosobowych salach i tych leczonych w klimatyzowanych".

Reklama

>>> Prezydent zablokował prywatyzację szpitali

Rządowy plan B przewidywał, że z pomocą samorządów uda się obejść weto. W budżecie państwa przewidziano 2,7 mld zł na spłatę szpitalnych długów. Oddłużony szpital byłby likwidowany decyzją władz samorządowych, a w jego miejsce powstałaby spółka.

To jednak nie zachęciło szpitali i samorządów. Przez pierwsze pół roku drogą wskazaną przez Ewę Kopacz zdecydowało się pójść... 7 szpitali. To bardzo mało. Rok wcześniej przekształciło się zaledwie 18 placówek. W rezultacie na 742 polskie szpitale aż 622 pozostają wciąż publicznymi.

>>> Kopacz: Mam plan B dla ratowania szpitali

I nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie miało się to zmienić. Rudolf Borusiewicz ze Związku Powiatów Polskich przyznaje, że samorządy się boją. Pomoc z budżetu państwa nie obejmuje wszystkich długów. Nie wiadomo, co będzie, jeśli szpital się znowu zadłuży. Czy ktoś mu pomoże i w jakim stopniu? Gdzie się będą leczyć ludzie, gdy padnie jedyny szpital w ich miejscowości? "Te pytania pozostają bez odpowiedzi, więc nikt nie chce brać za to odpowiedzialności" - mówi Borusiewicz.

Reklama

czytaj dalej



Obawy te nie są bezzasadne. Z raportu ministerstwa wynika, że aż 16 szpitali pomimo komercjalizacji nie poprawiło swojej sytuacji finansowej. Znów pojawiły się długi. "W takiej sytuacji samorząd musi podnieść kapitał, bo inaczej szpitalowi grozi likwidacja" - dodaje Borusiewicz.

>>> Ostra awantura o szpitale. Czy upadną?

Nie tylko długi są barierą. Np. szpital w Turku ich nie ma i mógłby się przekształcić. Ale nie chce. Dlaczego? Spółka handlowa ma działać dla zysku. Tymczasem leczenia wielu schorzeń, najczęściej tych poważnych, nie opłaca się wykonywać po stawkach NFZ. "Racjonalny menedżer powinien z nich zrezygnować" - mówi Krzysztof Bestwina, dyrektor szpitala w Turku. "Ale nie wyobrażam sobie, aby odsyłać pacjenta, bo zachorował na coś, czego się nie opłaca leczyć".