Wiceminister spraw wewnętrznych i administracji w poniedziałek w Studio PAP został zapytany o niedzielny "Marsz Miliona Serc", który odbył się z inicjatywy lidera PO Donalda Tuska. W ocenie polityka wydarzenie to nie wpłynie na kampanię wyborczą. Stanowi według niego demonstrację Donalda Tuska, który "chciał pokazać, że jest samcem alfa wśród ugrupowań opozycyjnych".
"Tak naprawdę to był marsz Tuska, żeby pokazać, że on jest liderem opozycji. (...) Ten marsz w żaden sposób nie uderza w silne podstawy poparcia Prawa i Sprawiedliwości, raczej uderza w opozycję po to, żeby pokazać, że w przyszłej kadencji on ma być jej liderem" - podkreślił Wąsik.
Jak zaznaczył niedzielny marsz nie osiągnął rozmiarów, na jakie liczyli jego organizatorzy. "Jeżeli ktoś liczył, że przyjedzie milion osób, a jest dziesięć razy mniej, to jest oczywiście klapa" - powiedział.
Nieoficjalne dane policyjne mówią, że do południa, gdy rozpoczął się "Marsz Miliona Serc", do Warszawy dotarło 448 autokarów z manifestantami. To mniej niż przy okazji marszu 4 czerwca, gdy przyjechało ich 1100.
"Wydaje się, że jednak Donald Tusk nie osiągnął tej temperatury w swoich szeregach, jaką chciał uzyskać, pomimo tego, że będzie mówił, że oczywiście było ponad milion, co jest po prostu nieprawdziwe" - wskazał Wąsik.
Marsz Miliona Serc w Warszawie
Zainicjowany przez lidera PO Donalda Tuska Marsz Miliona Serc rozpoczął się w samo południe na Rondzie Dmowskiego w Warszawie. Manifestanci przeszli ulicami Marszałkowską, Świętokrzyską, Jana Pawła II aż do Ronda "Radosława". Mieli ze sobą flagi Polski, Unii Europejskiej, emblematy Koalicji Obywatelskiej czy transparenty i koszulki z antyrządowymi hasłami lub hasłami wspierającymi opozycję.
Autorka: Anna Nartowska/ PAP