W połowie stycznia przed komisją śledczą ds. wyborów kopertowych zeznawał Michał Wypij - bliski współpracownik byłego wicepremiera z czasów rządów PiS - Jarosława Gowina.
Były poseł na komisji opowiedział na temat wyborów kopertowych i o tym, jak członkowie PiS próbowali wpływać na niego i jego rodzinę. Dzisiaj świadek Wypij powiedział, że osadzony i skazany Kamiński, który był wtedy koordynatorem służb specjalnych, groził mu, że wyląduje w więzieniu, bądź zostanie zniszczony. Okazuje się, że politycy PiS, którzy byli wtedy przy władzy, którzy się nie godzili na wybory kopertowe byli zapraszani na spotkania albo na ul. Nowogrodzką, albo do willi premiera na ul. Parkową i tam dostawali jasny sygnał, że sprzeciw może się dla nich źle skończyć. To są porażające informacje. Kolejny świadek pokazuje, jak państwo PiS działało od środka - mówił nam wówczas, tuż po obradach komisji, jej przewodniczący - poseł Dariusz Joński.
Teraz, gdy emocje po zeznaniach już opadły, udało nam się porozmawiać osobiście z byłym parlamentarzystą Porozumienia.
Aneta Malinowska, Dziennik.pl: Spośród dotychczas przesłuchanych przez komisję, był pan najodważniejszy w swoich wypowiedziach. Padły mocne słowa. Po tym wszystkim, o czym pan mówił i po zeznaniach nie bał się pan o siebie i bezpieczeństwo swojej rodziny?
Michał Wypij: Dla mnie priorytetem było opowiedzenie całej prawdy, tak jak pamiętam okoliczności próby przeprowadzenia nielegalnych wyborów w kwietniu i maju 2020 r. Czułem się zobowiązany do przedstawienia tej prawdy wobec tych, którzy wtedy zachowali się jak trzeba. Miałem świadomość, że skuteczny opór wobec całego aparatu władzy może przekreślić moją przyszłość polityczną. Skutecznie odsłoniliśmy swoją postawą prawdziwe intencje PiS-u, tj. utrzymanie Andrzeja Dudy za wszelką cenę w Pałacu Prezydenckim,nawet kosztem życia i zdrowia Polaków.
Przerosło to pana?
To przekraczało moje wyobrażenie o uprawianiu polityki. Byłem wtedy posłem od niespełna roku i zupełnie inaczej wyobrażałem sobie rządzenie krajem.
Zatem idąc na komisję, bałem się przede wszystkim, że mógłbym zawieść wszystkich tych, którzy na mnie liczyli, którzy mi pomogli, którzy byli w tym trudnym czasie ze mną, oraz moich wyborców z Olsztyna i regionu. Oni zasługują na prawdę. Byłem podwójnie zobowiązany, żeby o tej prawdzie opowiedzieć. Po pierwsze, żeby zachować się zgodnie z własnym sumieniem, a po drugie dlatego, że byłem to winny obywatelom.
Po przesłuchaniu członkowie PiS-u albo ogólnie Zjednoczonej Prawicy komentowali tamte zeznania? Miał pan od nich jakiś odzew? Krytykowali, a może gratulowali odwagi?
Największe wrażenie zrobiła na mnie informacja zwrotna od ludzi, nie tylko z Olsztyna i mojego regionu, ale z całej Polski. To dla mnie bardzo budujące, gdy w zupełnie zwyczajnych sytuacjach spotykam się niemalże codziennie ze wsparciem, uznaniem i wyrazami szacunku. Bardzo mało miałem sytuacji przykrych. Natomiast wiele osób wydaje się być pod wrażeniem mojej decyzji, motywacji i zeznań. Nawet ci, którzy byli blisko czy wręcz wspierali Prawo i Sprawiedliwość.
O proszę!
Jednocześnie chcę podkreślić, że Polska stała wtedy na skraju przepaści, tragedii, która mogła mieć opłakane skutki dla naszego kraju. Są takie momenty w naszym życiu, które zostają z nami do końca jako doświadczenie polityczne, życiowe i rodzinne. Tak z całą pewnością jest w tym przypadku.
Teraz jest pan trochę z boku, z dala od wielkiej polityki. Planuje pan powrót?
W minionych wyborach byłem bezpartyjnym kandydatem na listach KO. Uważałem, że jest to jedyne ugrupowanie w Polsce, które jest w stanie wygrać z PiS-em i sprawnie przeprowadzić Polskę przez trudny czas, zawieruchy wojennej za naszą wschodnią granicą i kryzysu gospodarczego, z którym musimy się mierzyć po pandemii.
Deklarowane poparcie dla Koalicji Obywatelskiej przed wyborami samorządowymi jest wiążące?
W ostatni weekend brałem udział w inauguracji kampanii samorządowej w Morągu. Dostałem zaproszenie od lokalnych struktur, rozmawiałem z wieloma kandydatami do samorządu.Bardzo chętnie im pomogę w tych wyborach. Jeżeli mogę w czymś doradzić, to oczywiście mogą na mnie liczyć.
Czyli teraz bardziej lokalne, samorządowe działania?
Liczę na zmiany pokoleniowe w moim regionie, który potrzebuje dzisiaj silniejszego impulsu, nowego i świeżego spojrzenia na działalność publiczną i uprawianie polityki. Nie ukrywam, że liczę na daleko idące zmiany w Olsztynie. Mam nadzieję, że wraz z tymi wyborami skończy się era Piotra Grzymowicza. Olsztyn zasługuje na zdecydowanie lepszego prezydenta i to jest najlepszy czas na zmianę warty, zmianę pokoleniową, odświeżenie sposobu myślenia o mieście i o roli ludzi w mieście, bo to właśnie mieszkańcy Olsztyna są jego największym kapitałem i wartością.
Co dalej z polityczną przyszłością Michała Wypija?
To jeszcze raz zapytam, bo odpowiedź nie padła. Czy widzi pan swój powrót do wielkiej polityki, zwłaszcza w kontekście zbliżających się wyborów samorządowych i do Parlamentu Europejskiego? A może są inne obszary, w jakich chciałby się pan sprawdzić?
W tym momencie jestem skupiony na własnych inicjatywach, które rozpocząłem realizować jeszcze jako parlamentarzysta. Chcę się teraz na nich skoncentrować i je kontynuować. To są inicjatywy natury społecznej, charytatywnej.
Czyli?
Drużyna Wielkich Serc, a także inicjatywa realizowana z Fundacją Wolne Miejsce, z którą współpracuję w Polsce i za granicą. Wyzwań, działań i pracy jest dużo. Można realizować ważne zadania natury społecznej oraz działać na rzecz swojej małej ojczyzny nie tylko w polskim parlamencie. W kwestii przyszłości i polityki… czas pokaże.
Rozmawiała Aneta Malinowska (aneta.malinowska@infor.pl)