Dokładnie we wtorek 12 marca minie 25 lat od dnia, kiedy Polska oficjalnie stała się państwem członkowskim Sojuszu Północnoatlantyckiego, czyli NATO. Na tę okoliczność porozmawialiśmy i powspominaliśmy przygotowania do akcesji, jak i znaczenie wejścia Polski do NATO, z byłym premierem Jerzym Buzkiem, za czasu rządów, którego to wydarzenie stało się faktem.

Reklama

Aneta Malinowska, Dziennik.pl.: 12 marca 1999 roku Polska przystąpiła do NATO. Patrząc przez pryzmat aktualnej sytuacji geopolitycznej - niezwykle istotna decyzja, chociaż i wtedy była bardzo ważna.

Jerzy Buzek, Prezes Rady Ministrów PR w latach 1997-2001, który wprowadził Polskę do NATO: Wejście Polski do NATO w marcu ‘1999 roku to był niezwykły, podniosły czas, czas przełomu. Ziściły się marzenia pokoleń Polek i Polaków: staliśmy się częścią najsilniejszego sojuszu obronnego w historii, a nasze trudne geopolityczne położenie przestało być tak wielkim zagrożeniem. Pamiętam, jak Prezydent Bill Clinton informował mnie poprzez ambasadora o zmianie doktryny wojennej USA, w ramach której przechodziliśmy pod parasol ochronny USA i całego NATO. To była bardzo poruszająca informacja i zdawałem sobie sprawę jak wielkie znaczenie będzie to mieć dla naszej przyszłości, dla bezpieczeństwa całego regionu. Czujemy to zwłaszcza dziś, kiedy za naszymi granicamibomby Putina zabijają ludzi, spadają na osiedla, szpitale, szkoły, pola uprawne, niszczą infrastrukturę energetyczną.

Jak Pan Premierze wspomina tamten gorący czas, negocjacje, przygotowania?

Rząd którym kierowałem i tysiące ludzi włączonych w proces przygotowań, musiało wykonać gigantyczną pracę. Wdrożyliśmy w życie dopiero co uchwaloną Konstytucję RP, obowiązującą zresztą do dziś; zaplanowaliśmy i wdrożyliśmy w życie 4 fundamentalne reformy społeczne: samorządową, emerytalną, edukacji i opieki zdrowotnej, budujące standardy rozwiniętego demokratycznego państwa oraz reformę górnictwa węgla kamiennego, dającą oddech naszej gospodarce niewspieranej przecież wtedy jeszcze żadnymi unijnymi środkami.

Reklama

Zaplanowaliśmy też pełny przebieg negocjacji o członkostwo w Unii Europejskiej, które właśnie co rozpoczęliśmy. To była wielka praca i wielki wysiłek rządu i wielu Polek i Polaków, wykonany w ciągu zaledwie kilkunastu miesięcy, skoro chcieliśmy być w NATO przed 50-rocznicą jego powstania! Jeśli porównam nasze wielkie wysiłki w drodze do NATO związane z przebudową państwa po realnym socjalizmie i przebudową naszej armii, z drogą do NATO, którą zaledwie w ciągu kilku miesięcy bez wysiłku mogli przejść obecnie Szwedzi i Finowie, to tym bardziej uświadamiam sobie ogrom tamtych dokonań.

Wchodziliśmy w rezultacie do NATO jako ustabilizowane państwo, w politycznej zgodzie, z działającymi demokratycznymi instytucjami państwa i jasną perspektywą członkostwa w UE. W kluczowej dla całej sprawy pracy dyplomatycznej, wobec 16. wtedy państw członkowskich Sojuszu, brał udział właściwie cały rząd. A wielką aktywnością wykazał się także ówczesny wtedy Prezydent RP Aleksander Kwaśniewski.

Reklama

Jerzy Buzek: Udało nam się również przekonać do członkostwa w NATO i UE polską lewicę

Jaka atmosfera towarzyszyła polskiej akcesji do Paktu Północnoatlantyckiego?

Byliśmy jedynym krajem spośród tych aspirujących do NATO, w którym panowało pełne porozumienie sił politycznych co do wejścia do Sojuszu. Zgoda w tej sprawie i pełna satysfakcja panowała też wśród obywateli naszego kraju, co nie miało miejsca na Węgrzech i w Czechach. Byliśmy też największym z tych trzech krajów wchodzących do NATO i na nas skupiano uwagę.

Czesi, Węgrzy, a co ze Słowakami? Oni też tworzą nasz region.

Słowaków w tym obrazie zabrakło, bo państwa "natowskie" uznały, że zmierzają w kierunku systemu autorytarnego, a prezydent dodatkowo rozważał możliwość integrowania się z Rosją.

Przystąpieniem do NATO spełniliście wieloletnie postanowienia i plany NSZZ "Solidarność", prawda?

To tam właśnie, w "Solidarności" sformułowaliśmy główny cel Polski: być członkiem NATO i UE. Nie było żadnych wątpliwości, że "Solidarność" w 100 proc. stawiała właśnie na taką polską przyszłość, gdy wybiliśmy się w 1989 roku na niepodległość.

Nie wierzę, że nie trzeba było przekonywać żadnej z ówczesnych polskich sił politycznych?

Kierowałem rządem, którego wszystkie partie polityczne z Akcji Wyborczej Solidarność oraz Unia Wolności wywodziły się z "Solidarności". I trzeba przyznać, że udało nam się również przekonać do członkostwa w NATO i UE polską lewicę, która jeszcze w pierwszej połowie lat 90. dążyła ku odnowieniu naszych relacji ze Wschodem, czyli z Federacją Rosyjską. Tłumaczyliśmy im, że jeśli mamy mówić o stabilnej, po prostu dobrej przyszłości naszego kraju, to musimy się łączyć z tymi, którzy reprezentują kulturę polityczną i cywilizację Zachodu, opartą na demokracji, praworządności i ochronie praw człowieka, które to trzy wartości są zresztą wprost wymienione w Traktacie Północnoatlantyckim podobnie jak ma to miejsce w Traktacie Lizbońskim UE.

To znaczy, że przystąpienie do Paktu Północnoatlantyckiego, ułatwiło nam proces wejścia do UE, w 2004 roku?

Wejście do NATO to było najlepsze odbicie do naszych negocjacji o członkostwo w UE, które, jako rząd RP, prowadziliśmy przez pełne cztery lata, definiując i zamykając większość obszarów negocjacyjnych. Wchodząc do NATO dokonaliśmy ogromnego skoku w kierunku wejścia do UE.

Zanim mogliśmy przystąpić do NATO, trzeba było Polskę przygotować…

Musieliśmy spełnić minimalne wymagania wojskowe i oznaczało to wielką pracę, a posiedzenia rządu w tym czasie miały zawsze ten punkt: stan przygotowań! Chodziło o nowe struktury dowodzenia, przeprowadzenie setek szkoleń od dowódców po żołnierzy, o interoperacyjność naszej armii z wojskami Sojuszu, o certyfikaty językowe, czy też system bezpiecznej łączności w ramach struktury NATO.

Fundamentem bezpieczeństwa w systemie północnoatlantyckim jest jednak stabilne państwo, z ugruntowaną demokracją, sprawnymi instytucjami w trójpodziale władzy, z przestrzeganiem swobód obywatelskich i praw człowieka. Mówiłem już o tym powyżej: przeprowadziliśmy cztery kluczowe reformy związane z zarządzaniem krajem i uruchomieniem procesów budowy społeczeństwa obywatelskiego – z poczuciem jego sprawczości i odpowiedzialności za państwo – jak też udaną restrukturyzację górnictwa węgla kamiennego. Nasz jasny program działań w kierunku NATO i Unii sprawił, że byliśmy przykładem do naśladowania dla innych krajów. To był czas wielkiej reformatorskiej pracy, która zwiększyła naszą wiarygodność na arenie międzynarodowej. Przy dzisiejszym stanie instytucji naszego państwa - politycznym sterowaniu systemem sądownictwa w latach 2015 - 2023 i braku przestrzegania reguł samorządności, jaki stosowała poprzednia ekipa rządowa - Polska nie miałaby dziś żadnych szans na członkostwo w NATO.

Warszawa 12.03.1999. Uroczystość podniesienia flag Polski i NATO przed Grobem Nieznanego Żołnierza na placu Piłsudskiego. Nz. od lewej: biskup Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Polsce Jan Szarek, marszałek Sejmu Maciej Płażyński, prezydent RP Aleksander Kwaśniewski, prezes Trybunału Konstytucyjnego Marek Safjan (za prezydentem), premier RP Jerzy Buzek, szef gabinetu i sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Polski Marek Ungier (za premierem), prezydent Islandii Olafur Ragnar Grimsson. Z prawej szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego generał broni Henryk Szumski. / PAP Archiwum / Jacek Turczyk

Jerzy Buzek: To my, Polacy, byliśmy główną siłą napędową tego awansu regionu

Aby przystąpić do NATO potrzebna była zgoda całej ówczesnej "natowskiej' 16-tki.

Tak, oczywiście. Myślę, że wzmacniało nas to, że wstępowaliśmy do NATO wraz z Czechami i Węgrami. Było to symboliczne umocowanie państw Europy Środkowowschodniej w systemie Zachodu. Wspólne zaangażowanie naszych trzech państw odegrało istotną rolę w globalnych działaniach przed przystąpieniem do NATO. Wszystkie 16 państw musiało wyrazić zgodę na nasze członkostwo poprzez decyzję swoich parlamentów, ale szczególnie istotna była zgoda Kongresu USA, zwłaszcza Senatu.

Czy któryś kraj się sprzeciwiał, byli oponenci?

Wyraźnych oponentów nie było, ale była do wykonania wielka, zorganizowana akcja dyplomatyczna we wszystkich szesnastu stolicach. Pamiętam radość, gdy z Kanady nadeszła wiadomość, że parlament tego kraju jako pierwszy zaaprobował nasze członkostwo. Kluczowy był Kongres USA, gdzie w Senacie uzyskaliśmy poparcie aż 83 senatorów, co było bardzo silnym poparciem wobec niezbędnego minimum 51 głosów. Senatorowie o polskich korzeniach byli najbardziej przekonani do konieczności przyjęcia Polski do NATO i to od nich często rozpoczynaliśmy rozmowy z innymi.

Czy udział postaci dziś symbolicznych, takich Zbigniew Brzeziński albo Jan Nowak-Jeziorański, w negocjacjach miało istotne znaczenie dla Zachodu i korzystnie wpłynęło na decyzję np. amerykańskiego Kongresu?

To było naprawdę znamienne, że promowanie naszego uczestnictwa w Sojuszu Północnoatlantyckim odbywało się z udziałem wielkich postaci, jak Jan Nowak-Jeziorański czy Zbigniew Brzeziński. Ambasador Polski w USA Jerzy Koźmiński koordynował działania promocyjne. Brawurowe akcje naszych służb, jak ta wyprowadzenia 6. śmiertelnie zagrożonych Amerykanów z Iraku, dowodzona przez generała Czempińskiego były dla amerykańskiego Kongresu szczególnie przekonywujące.

Kilka razy gościłem w USA, aby tłumaczyć niemal każdemu Senatorowi z osobna, dlaczego dla naszej części Europy ważne jest, żeby do NATO weszła Polska, ale również Węgrzy i Czesi. To było ważne dla całego naszego regionu Europy, otwierało drogę do NATO dla następnych: Słowaków, Państw Bałtyckich, Rumunów, Bułgarów. Teraz już wiemy, że i wejście do UE i do NATO to był ogromny skok do przodu dla nas wszystkich. Powiem nieskromnie, że to my, Polacy, byliśmy główną siłą napędową tego awansu regionu.

Wspomniałem już, że cały rząd był włączony w działania promocyjne, ale nie sposób nie wymienić fundamentalnego wkładu ministrów spraw zagranicznych – Bronisława Geremka i Władysława Bartoszewskiego, przed którymi otwierały się wszystkie drzwi w Europie i za Atlantykiem.

Jerzy Buzek: Dzisiaj jesteśmy już w tym układzie bardzo mocno zakotwiczeni

Wracając do Solidarności. Uważa Pan, że "legenda Solidarności", która w latach 90-tych była jeszcze wciąż żywa, pomogła przekonać amerykańskich kongresmenów?

Zdecydowanie – właśnie ten fakt, że rząd, którym miałem zaszczyt kierować, to byli bez wyjątku ludzie związani wcześniej z "Solidarnością", niektórzy jeszcze parę tygodni wcześniej byli szefami regionalnych struktur Związku, realizujących solidarnościowy program.

To był także program okrągłostołowy?

Uzgodnienia Okrągłego Stołu nie szły tak daleko jak plany i marzenia samej "Solidarności", bo nie wszystko dało się uzyskać czy nawet powiedzieć przy Okrągłym Stole. Nie mam wątpliwości, że pojawienie się w Waszyngtonie i w innych stolicach ludzi z naszego antykomunistycznego środowiska – ministrów, ambasadorów – i rozmowy z amerykańskimi kongresmenami miały dla Amerykanów duże znaczenie. Ale pomagało nam również to, że lewica dała się w pełni przekonać i w drugiej połowie lat 90. z przekonaniem brała udział w procesie wejścia do NATO, a potem UE, a najlepszym dowodem na to były działania prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.

Nie było dysonansów?

Na ten temat nie było żadnych różnic między nami, niezależnie od napięć politycznych które zawsze w rządzeniu występują. Nie mogę zgłaszać zastrzeżeń co do naszych wspólnych działań – prezydenta Kwaśniewskiego jak i całego rządu, którym kierowałem – w kierunku wejścia do NATO. I dzisiaj jesteśmy już w tym układzie bardzo mocno zakotwiczeni. To już jest w pełni nasz układ, nasze miejsce. I tego dokonaliśmy właśnie wtedy.

Przy okazji wejścia do NATO udało się Panu coś w Polsce nieoczywistego, symboliczne pojednanie przedstawicieli wszystkich sił politycznych, o czym świadczy niezapomniane spotkanie wszystkich premierów III RP…

Właśnie to pełne porozumienie polskiej klasy politycznej odbiło się bardzo szerokim echem. Pamiętam moment wejścia do Sojuszu i wciągania na maszt w Kwaterze Głównej NATO w Brukseli trzech flag – Polski, Czech i Węgier – w obecności nas premierów tych państw. Polską flagę wciągało sześciu polskich żołnierzy, w asyście honorowej żołnierzy 16-tki. Trudno było zapanować nad wzruszeniem…

I to właśnie po tej uroczystości bardzo spieszyłem się do kraju, bo na wieczór zaprosiłem przed kamery TVP wszystkich poprzednich premierów i wszyscy bez wyjątku Panie i Panowie przyszli: Mazowiecki, Bielecki, Olszewski, Suchocka, Pawlak, Oleksy i Cimoszewicz. Z przejęcia niektórzy z nas mieli łzy w oczach, bo to był moment niezwykły. Byliśmy uśmiechnięci, ale też bardzo skupieni na tym co się wydarzyło. Ja tak ten moment oceniam i tak pamiętam.

Warszawa, 11.03.99. Z okazji wejścia Polski do NATO, w Kancelarii Premiera w czwartek wieczorem odbyło się spotkanie Jerzego Buzka z wszystkimi szefami rządów po 1989 roku. / PAP Archiwum / ADAM URBANEK

Przystąpiliśmy do NATO 12 marca 1999 roku, początkowo mieliśmy wejść do Sojuszu później. Jaki był powód takiego przyspieszenia?

Namówiłem premierów Węgier i Czech, żebyśmy zdecydowali się wykonać wszystkie zobowiązania i wejść do NATO jeszcze przed szczytem kwietniowym w Waszyngtonie ‘1999 roku, kiedy wypadało 50-lecie Sojuszu. Chciałem żebyśmy pojechali tam już jako pełnoprawni członkowie, reprezentujący ważny, nowy obszar NATO, a nie jako dopiero aspirujący.

I to właśnie dlatego wchodziliśmy na początku marca, ale też tak się złożyło, że dwa tygodnie później wybuchła wojna w Zachodnich Bałkanach. Prezydent Clinton powiedział mi w czasie pobytu w Waszyngtonie, że gdybyśmy nie przystąpili w marcu, to musiałoby być nasze przystąpienie znacząco przesunięte w czasie, bo NATO brało aktywny udział w wojnie.

'Wasz udział w NATO już się nam wszystkim spłacił"

Tu warto dodać, że Polska wysłała swoje wojska na pierwszą misję właśnie do KOSOWA.

Polska w ciągu zaledwie trzech miesięcy po wejściu do NATO zorganizowała misję wspierającą działania Sojuszu w tamtym konflikcie. A więc byliśmy nieźle przygotowani. Musieliśmy dostosować system dowodzenia, interoperacyjność i system łączności poufnej z dowództwem NATO, a także wykorzystać przeszkolonych, władających angielskim dowódców i żołnierzy. Nie było to proste, wymagało wielkich nakładów technicznych i finansowych. Warto jednak przypomnieć, że już po roku naszej wojskowej obecności na Bałkanach pełnomocnik USA do spraw tego konfliktu Richard Holbrooke powiedział do Polaków 'Wasz udział w NATO już się nam wszystkim spłacił".

Zaczęliśmy też wtedy przezbrajać i dozbrajać polską armię, aby odpowiadała oczekiwaniom związanym z planami strategicznymi i doktryną obronną sojuszu. To właśnie rząd którym kierowałem, zdecydował już wtedy o podwyższeniu wydatków na armię do niemal 2 proc. PKB rocznie.

Wysłanie naszych żołnierzy w ramach NATO do Kosowa, wymagało specjalnej ustawy określającej sposób podejmowania w Polsce takich decyzji. Prezydent Kwaśniewski i opozycja parlamentarna optowali za podejmowaniem takiej decyzji jedynie przez prezydenta RP. Koalicja rządząca uważała, że decyzja powinna należeć do parlamentu, a więc i premiera. Koabitacja w tej sprawie przebiegła wzorowo: decyzja o wysłaniu wojska polskiego za granice wymaga od tamtego czasu wniosku ministra obrony do premiera, a po jego kontrasygnacie końcowego podpisu prezydenta RP.

Ówczesny szef polskiej dyplomacji, minister Bronisław Geremek po podpisaniu akcesji powiedział: Skończyła się dla nas zimna wojna. Polska wraca na zawsze tam, gdzie jest jej miejsce: do wolnego świata… Zgadza się Pan, że dopiero nasze wejście do NATO dało Polsce nowe rozdanie, zakończyło 10 lat okresu przejściowego i dało nowe możliwości?

Cofnąłbym się jeszcze dalej do 1981 roku, i Zjazdu Solidarności którym miałem zaszczyt kierować. Wysłaliśmy list "Do ludzi pracy Europy Środkowo-Wschodniej" – od Albanii po NRD i ZSRR – nawołując ich do współpracy związanej z budową niezależności i samorządności. Potem Polska i inne kraje regionu wybiła się na niepodległość. Udało nam się wyprowadzić wojska rosyjskie z kraju w roku 1993; to była fundamentalna decyzja, którą wynegocjował prezydent Wałęsa z prezydentem Jelcynem. Poczuliśmy ulgę, gdy obce wojska opuściły nasz kraj. Ale obawa, że losy Europy znów potoczą się niekorzystnie tkwiła w nas bardzo głęboko – nic dziwnego po tylu dziesięcioleciach zniewolenia. Dopiero wejście do Sojuszu Północnoatlantyckiego to była ta prawdziwa zmiana, prawdziwe wybicie się do wolnego świata. I prawdziwy oddech wolności.

Prof. Jerzy Buzek – polski polityk i inżynier, profesor nauk technicznych. W latach 1997– 2001 Prezes Rady Ministrów, w latach 2009–2012 przewodniczący Parlamentu Europejskiego. Działacz opozycji demokratycznej w PRL.