Cztery lata temu w tygodniku znalazło się zdanie, że "GW" nawołuje do delegalizacji i inwigilacji prawicy. Wydawca "Wyborczej", Agora S.A., wytoczyła proces o ochronę swych dóbr osobistych wydawcy tygodnika, autorce tekstu i redaktorowi naczelnemu Jerzemu Kłosińskiemu. Za podanie nieprawdy w pozwie zażądano od nich przeprosin i wpłaty 30 tys. zł na cel społeczny.

Reklama

Pozwani wnoszą jednak o oddalenie pozwu, dowodząc, że była to tylko "dopuszczalna ocena publicystyczna". Wyrok w tej sprawie Sąd Okręgowy w Warszawie ogłosi 7 października.

"W samym krytycyzmie <TS> wobec <GW> nie widzę nic niestosownego, natomiast znalazło się tam kłamliwe sformułowanie, które godzi w dobre imię gazety; to fałsz i oszczerstwo" - powiedział Michnik. Według niego "TS" sugerował, że "GW" wzywała do przestępstwa, jakim jest inwigilacja partii. Dodał, że "GW" "piętnowała inwigilację PC - partii braci Kaczyńskich, których brała w obronę". Artykuł "TS" Michnik uznał za krzywdę wyrządzoną ludziom, "którzy wiele lat walczyli o demokrację".

Redaktor naczelny "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz zeznawał na jednej z wcześniejszych rozpraw jako świadek, że w artykule "GW" pt. "Jak zjeść ten faszyzm?" pisano m.in. o konieczności inwigilowania przez państwo ugrupowań radykalnie prawicowych lub ich ewentualnej delegalizacji - próbując generalizować to na całą prawicę. "Ten artykuł <GW> dotyczył partii faszystowskich i faszyzujących, które sięgały po przemoc i posługiwały się zakazaną przez prawo retoryką rasistowską" - wyjaśniał Michnik.

Reklama

Autorka tekstu w "TS" Teresa Kuczyńska powiedziała sądowi, że "GW", która prawicę rozumie bardzo szeroko, "wołała o delegalizację takich partii jak Młodzież Wszechpolska, zamykanie instytucji jak IPN oraz o definitywne rozwiązanie Radia Maryja". Według niej "GW" prowadzi od lat "nagonkę na prawicę jako taką", a inkryminowane słowa były jej opinią. Przyznała, że przed ich napisaniem nie prosiła "GW" o komentarz.

Jerzy Kosiński zeznał, że "GW" często żonglowała określeniem "faszystowski", którą to cechę - jego zdaniem - przypisywano szeroko rozumianej prawicy. "Nasz artykuł był klasyczną polemiką prasową dotyczącą poglądów i postaw, a wynikającą z publikacji <GW>" - dodał. "Gdyby Michnik napisał polemikę z nami, to bym ją wydrukował" - oświadczył naczelny "TS".

"Nie ma takiej publikacji <GW>, która potwierdzałaby twierdzenia pozwanych" - mówił sądowi w końcowym wystąpieniu radca prawny Agory Piotr Rogowski."Wolność słowa może mieć na swych sztandarach tylko ten, kto pisze prawdę" - dodał.