"Uważam, że dzisiejsze wydarzenia rzeszowskie są naruszeniem prawa" - mówił po przesłuchaniu Mariusz Kamiński, któremu zarzucono przekroczenie uprawnień.

"Jeśli Donald Tusk chce mnie odwołać, to jego sprawa" - dodał Kamiński, który tłumaczył się przed prokuratorami, dlaczego CBA zakładało podsłuchy w aferze gruntowej.

Podkreślił też, że zarzuty postawiono mu bezprawnie i ten fakt może być pretekstem dla premiera, żeby odwołać go z funkcji.

"Nie chcę dywagować, ale logika wydarzeń jest taka, że jest to wielce prawdopodobne" - odpowiedział na pytanie, czy wobec tego spodziewa się odwołania.

Wyjaśnił, że sam nie poda się do dymisji, ponieważ - jego zdaniem - byłoby to sprzeniewierzeniem się przysiędze, jaką składał obejmując funkcję szefa CBA.

"Że do końca kadencji, czyli do sierpnia przyszłego roku, będę w sposób całkowicie bezstronny, nie ulegając żadnym wpływom i żadnym naciskom, przeciwstawiając się być może często ludziom niezwykle wpływowym - trwać do końca i walczyć z korupcją" - powiedział Kamiński na konferencji prasowej.









Reklama