"Przetarg stoczniowy był otoczony osłoną kontrwywiadowczą przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Centralne Biuro Antykorupcyjne" - oznajmił w sobotę Paweł Graś, ustępujący rzecznik rządu.
Na czym polegała ta ochrona? "To domena ABW i Służby Kontrwywiadu Wojskowego. W ochronie kontrwywiadowczej sprzedaży majątku stoczni chodziło o to, by ochronić najważniejszych urzędników i decydentów przed wpływami obcych służb" - uważa poseł Zbigniew Wassermann z PiS, były koordynator służb specjalnych.
Projekt Tarcza antykorupcyjna ruszył w październiku 2008 roku. Jacek Cichocki, sekretarz rządowego kolegium ds służb specjalnych, wraz z ministrami przy udziale CBA, ABW i SKW wytypował 230 zamówień publicznych oraz podmiotów przeznaczonych do prywatyzacji. Wśród nich była m.in. sprzedaż stoczni w Szczecinie i Gdyni.
CBA dostało polecenie przygotowania rodzaju podręcznika dla osób, które nadzorowały prywatyzacje i przetargi, by wiedziały, jakie mogą na nie czyhać zagrożenia. Ale przede wszystkim CBA miało wytypować osoby, które mogą działać na szkodę Skarbu Państwa, i spowodować ich odsunięcie od prywatyzacji. Biuro informacje miało od razu przekazywać do kancelarii premiera. Nawet jeśli nie były dowodami winy.
Według zapewnień polityków PO służby specjalne na podstawie polecenia ochrony kontrwywiadowczej sprawdzały, czy w przetarg na majątek stoczni nie mieszają się obce służby. Nieprawidłowości w samej procedurze prywatyzacyjnej służby tropiły w ramach programu "Tarcza antykorupcyjna".
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama