Zawiadomienie CBA o podejrzeniu popełnienia przestępstwa w sprawie prywatyzacji stoczni w Gdyni i w Szczecinie trafiło wczoraj do Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Jest ono tajne. Ale udało nam się ustalić najważniejsze tezy CBA. Najpoważniejszy zarzut Biuro formułuje pod adresem ministra skarbu. Zdaniem CBA Aleksander Grad i podsekretarz stanu Zdzisław Gawlik w sprawie sprzedaży tych stoczni między kwietniem a czerwcem tego roku w porozumieniu z "inną osobą" działali na szkodę szkodę stoczni i Skarbu Państwa.

Reklama

>>> Grad: Przetarg nie był ustawiony

"Z treści zawiadomienia CBA wynika, że tą inną osobą był Abdul Rahman el Assir, handlarz bronią, który reprezentował katarski fundusz w sprawie kupna stoczni" - mówi nam jeden z prokuratorów, który już przeczytał zawiadomienie CBA. Z treści tego dokumentu wynika, że zdaniem CBA 21 maja władze Ministerstwa Skarbu Państwa dowiedziały się o konflikcie między el Assirem a władzami Kataru.

"Według CBA handlarz bronią został skrytykowany przez Katarczyków, że wmieszał ich w swoje prywatne interesy. Władze Kataru miały wręcz w ogóle nie wiedzieć, że biorą udział w kupnie polskich stoczni. El Assira uzależniał kupno stoczni od rozwiązania problemu zaległości Bumaru wobec jego firm" - twierdzi nasz rozmówca. Ten Libańczyk domagał się się od MSP zwrotu prowizji za sprzedaż polskiej broni wyprodukowanej przez Bumar SA. Z jego konta wpłacono wadium na kupno stoczni.

Reklama

Poza tym CBA uważa, że minister Grad i wiceminister Gawlik wyrządzili "szkodę wielkich rozmawiarów" w majątku stoczni i Skarbu Państwa, bowiem "nadużyli swoich uprawnień i niedopełnili ciążących na nich obowiązków".

Dziś w kierownictwie prokuratury okręgowej zaplanowano naradę, podczas której wybrany zostanie prokurator lub zespół oskarżycieli, którzy zajmą się wyjaśnianiem sprawy. Prokuratorzy będą chcieli dowiedzieć się, czy CBA przekazało całość zgromadzonych materiałów operacyjnych. A czy w związku z rewelacjami CBA Polsce grożą jakieś konsekwencje ze strony Komisji Europejskiej? Jonathan Todd, rzecznik komisarz ds. konkurencji, uspokaja: "Jeśli były jakieś nieprawidłowości, to muszą się tym zająć polskie władze, a nie Komisja Europejska. Problem mógłby potencjalnie być o wiele poważniejszy, gdyby do prywatyzacji doszło. Ale tak się nie stało".

El-Assir był od początku

Reklama

Co na to wszystko minister skarbu? Nie zorganizował wczoraj konferencji prasowej. Resort opublikował jedynie na stronach internetowych "kalendarium zainteresowania i udziału inwestora SPF Greenrights w procesie sprzedaży aktywów postyczniowych". Wynika z niego, że Stichting Particulier Fonds Greenrights reprezentowało Katarczyków dopiero od 23 stycznia 2009 roku. Wcześniej za funduszem z Antyli Holenderskich stał szejk Kuwejtu. Ale w każdej z tych konfiguracji zawsze był obecny Rahman El-Assir. Jaką odgrywał rolę?

"Agencja Rozwoju Przemysłu nie prowadzi żadnych interesów z panem Assirem. Nie zajmujemy się handlem bronią" - odpowiada wymijająco szef ARP Wojciech Dąbrowski. Grad tłumaczy z kolei, że El-Assir sugerował resortowi, by sfinalizował ugodę pomiędzy Bumarem a jego spółkami pośredniczącymi w sprzedaży bronią przed finalizacją transakcji stoczniowej. Podkreślił jednak, że tego nie zaakceptował.

Minister skarbu wyznaczył też wczoraj nowe osoby, które mają doprowadzić do finału proces sprzedaży majątku stoczni w Gdyni i Szczecinie. Zajmą się tym wiceminister skarbu Adam Oleszkiewicz i członek zarządu ARP Andrzej Szortyka.

Szef ARP niewiele wie

A jeden z odsuniętych, szef ARP Wojciech Dąbrowski, wczoraj znów tłumaczył się z przebiegu przetargu na majątek stoczni. I wypadł jeszcze gorzej niż w niedzielę. Na wiele pytań nie umiał odpowiedzieć. Nie wiedział, kim jest szef szefów, o którym sam mówił w jednej z podsłuchanych przez CBA rozmów. Nie potrafił powiedzieć, dlaczego nazywa Katarczyków "naszym inwestorem". Zapewniał też, że o funduszu SPFG wiedział tyle samo, co o każdym innym uczestniku przetargu. Ale już nie potrafił wyjaśnić, dlaczego w rozmowie z wiceministrem Gawlikiem 20 maja w panice poszukiwał jakichkolwiek informacji o tym funduszu.

"Jeśli to prawda, że w ministerstwie nic nie wiedzieli o inwestorze, to jest to d... blada i kompromitacja całego resortu i ministra"- mówi nam jeden z liderów koalicji. I dodaje, że w pierwszym planie rekonstrukcji Grad miał polecieć. "Uratował się w ostatniej chwili, bo część doradców Tuska przekonała premiera, że dymisja Grada wymusiłaby większe zmiany w rządzie" - twierdzi nasz rozmówca.