Zdaniem Nitrasa, po wybuchu afery stoczniowej przyszłość zakładów jest już przesądzona, a na produkcję statków nie ma najmniejszych szans. "Przez to, co zrobiło CBA,już nikt nie kupi zakładów, nawet nikt nie złoży oferty. Kto by się chciał narazić na podsłuchy, na ujawnienie przebiegu negocjacji, na całą tę atmosferę podejrzeń?" - pyta retorycznie polityk PO.
"Duże pieniądze nie lubią takiego rozgłosu. Kilka miesięcy temu najczarniejszy scenariusz zakładał, że w miejscu stoczni powstaną apartamentowce. Teraz od tego terenu będą się trzymać z daleka nawet deweloperzy" - uważa europoseł Platformy.
Według Sławomira Nitrasa Skarb Państwa powinien domagać się od CBA odszkodowania za storpedowanie procesu sprzedaży stoczni. A związkowcy, którzy być może stracą pracę, powinni zażądać od Mariusza Kamińskiego stworzenia dla nich nowych miejsc pracy.
A co dalej ze stoczniami? "Jedynym wyjściem jest chyba zasadzenie tam lasu. O ile leśniczy się nie przestraszy CBA" - ironizował Nitras.
Poseł PO starał się też bagatelizować zarzuty, jakie wysuwane są pod adresem urzędników resortu skarbu i Agencji Rozwoju Przemysłu. "Urzędnicy kibicowali Katarczykom i to wszystko. Do żadnego przestępstwa ani złamania prawa tu nie doszło" - stwierdził.
Polityk PO wyjaśnił też, dlaczego - jego zdaniem - Katarczycy wycofali się z zakupu stoczni. "Katarczycy równolegle negocjowali zakup statków z koreańskich stoczni zagrożonych bankructwem. Niestety, wygląda na to, że posłużyli się polskimi stoczniami jako kartą przetargową w rozmowach z koreańskim rządem, na którym wymusili dokapitalizowanie tamtejszych zakładów kwotą miliarda dolarów" - tłumaczy Nitras.