W poniedziałek prokuratura federalna postawiła ośmiu Somalijczykom - legitymującym się amerykańskim paszportem - zarzuty współpracy z rebeliancką organizacją, powiązaną z Al Kaidą - Al Shabab. Oskarżeni są o spisek, pomoc terrorystom oraz usiłowanie porwania i próbę dokonania zamachu.

Reklama

W postępowaniu w sumie badane są przypadki 20 mężczyzn, z których większość dopiero co ukończyła 18 lat. Wszyscy pochodzą z liczącej na najmniej 60 tys. członków somalijskiej diaspory z Minneapolis, która osiedliła się tam po rozpoczęciu wojny domowej w ich ojczyźnie na początku lat 90. W czasie śledztwa okazało się, że starszyzna tej wspólnoty sama zachęcała młodzież do wyjazdu do Somalii.

- Władzom nie do końca znana jest skala zjawiska werbowania młodych imigrantów. Atutem młodych bojowników Al Shabab jest to, że podróżując z amerykańskim paszportem nie budzą podejrzeń - mówi nam Rachel Stohl, ekspertka od bezpieczeństwa międzynardowego w londyńskim Chatham House.

Zdaniem analityków pogrążony od kilkunastu lat w chaosie afrykański kraj staje się głównym ośrodkiem szkoleniowym dla młodych muzułmanów z Zachodu. Al Kaidzie i powiązanym z nią ogranizacjom znacznie łatwiej budować swoje bazy tam niż na pograniczu pakistańsko-afgańskim, gdzie terrorystów regularnie nękają amerykańskie samoloty bezzałogowe. Niedawno dziennik Washington Times napisał - powołując się na źródła w pakistańskim wywiadzie, że Somalia stała się drugim krajem obok Jemenu, do którego Al-Kaida próbuje przerzucić swoje kwatery i ulokować przywódców średniego szczebla.

Reklama

W materiałach, które zebrała prokuratura z Minneapolis znajdują się szczegółowe realcje, jak wyglądała rekrutacja nastolatków. W somalijskich obozach szkoleniowych uczono ich posługiwania się bronią, przygotowywania materiałow wybuchowych, ćwiczono w symulowanych atakach samobójczych. Wreszcie kandydaci na terrorystów przechodzili pranie mózgu, podczas którego wpajano im antyamerykańską i antyizraelską propagandę.

- To jedna z największych tego rodzaju operacji po 11 września. Potencjalne konsekwencje działań podejrzanych mogą zagrażać bezpieczeństwu Stanów Zjednoczoncyh - oświadczył Ralph Boelter, szef biura FBI w Minneapolis. Agenci federalni deklarują że to dopiero początek zakrojonego na szeroką skalę śledztwa.