Druga faza recesji, w którą wejdziemy w 2010 roku - będzie miała dwa oblicza. Z jednej strony pojawią się pierwsze oznaki ożywienia gospodarczego, z drugiej skutki ubiegłorocznego załamania z całą siłą uderzą w gospodarstwa domowe klasy średniej. "Będzie to szczególnie mocno odczuwalne w Europie Środkowo Wschodniej, gdzie przez ostatnie lata ludzie dorabiali się korzystając z dobrego klimatu gospodarczego i tanich kredytów. Pożyczki stały się dla słabo i średniozarabiających mieszkańców krajów postkomunistycznych kluczem do podwyższenia standardu życia" - czytamy w raporcie Banku Światowego. Na potęgę zadłużali się zwłaszcza Rumuni, Litwini, Bułgarzy i Polacy. Na wschodnich Bałkanach dominowały pożyczki konsumenckie. Litwa, Łotwa i Estonia królowały w kredytach hipotecznych.

Reklama

Sen o lepszym życiu zakończył się kilka miesięcy po wybuchu kryzysu. Doszło do gwałtownego załamania eksportu, który ze względu na konkurencyjność napedzał wschodnioeuropejskie gospodarki. Na dodatek recesja zmieniejszyła szanse zarobkowania na nowootwartych rynkach zachodniej Europy, a tysiące ekonomicznych imigrantów musiało wróciło z Londynu i Dublina do swoich rodzinnych miejscowości.

Efektem był wzrost bezrobocia, w wyniku czego tracący pracę Europejczycy stanęli wobec problemu wypłacalności - czytamy w raporcie. Zdaniem waszyngtońskich ekspertów BŚ najgorzej przedstawia się dziś sytuacja Węgrów, Łotyszy i Estończyków. U bałtów już co piąte gospodarstwo domowe jest zagrożone tym, że nie będzie w stanie spłacic swojego kredytu. Na Węgrzech współczynnik ten sięgnie wkrótce nawet 30 proc.

Sytuację skomplikuje jeszcze bardziej spodziewany w 2010 globalny wzrost cen energii i żywności, które taniały od początku wybuchu kryzysu. Teraz jednak pójdą one mocno w górę. Zdaniem analityków Banku Swiatowego najmocniej odczują to byłe republiki radzieckie Białoruś, Ukraina i Mołdawia, gdzie rynek wciąż jest jeszcze mocno spętany przez słabości instytucjonalne i korupcję. Podobne alarmującą analizę przedstawił kilka dni temu Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju. "Nie przewidujemy wprawdzie niepokojów społecznych, czy odwrócenia się posttransformacyjnych społeczeństw od idei wolnego rynku i kapitalizmu. Obawiamy się natomiast osłabienia zapału do reform gospodarczych w tej cześci Europy, co może zemścić się, gdy za kilka lat powróci dekoniunktura" - komentował w rozmowie z nami Peter Sanfey z EBOiRu.

czytaj dalej



Polska w analizach Banku Swiatowego i EBOiRu wypada jako prymus. "Jesteśmy w regionie liderem gospodarczym, a sytuacja u nas jest znacznie lepsza niż na przykład na Węgrzech" - komentuje wyniki raportu w rozmowie z nami Anna Kowalczyk z warszawskiego biura Banku Światowego.

Reklama

p

RAFAŁ WOŚ: Raport Banku Swiatowego nie wróży niczego dobrego Europie Środkowo-Wschodniej. Jakie będą skutki społeczne niewypłacalności rodzin w krajach bałtyckich czy na Węgrzech? Spodziewa się pan radykalizacji nastrojów?
GEREON SCHUCH*: Kryzys ma przede wszystkim podłoże psychologiczne. Dla nowych członków Unii Europejskiej ostatnie lata były czasem otwierania się nowych perspektyw i polepszania warunków życia. Trudno będzie w tej sytuacji zacisnąć pasa. Kryzys uderzy zwłaszcza w formującą się w tych krajach klasę średnią, która miała być motorem napędowym przemian krajów postkomunistycznych w kierunku modelu zachodniego.

Zwłaszcza, gdy nad głową wisi niespłacony kredyt. Według najnowszego raportu banku Światowego aż 30 proc. Węgrów nie będzie w stanie wywiązać się ze swoich należności wobec banku. Czy w tej sytuacji da się uniknąć niepokojów społecznych w Europie Środkowej? Węgrzy udowodnili, że potrafią wyjść na ulicę i głośno manifestować swoje niezadowolenie.
Moim zdaniem nie ma czegoś takiego, jak jeden wzór środkoeuropejskiego kryzysu. Są tutaj kraje takie jak Polska, czy Czechy, gdzie sytuacja jest stabilna, a rząd cieszy się dużym zaufaniem społecznym. Z kolei na Węgrzech, czy Łotwie sytuacja jest dramatyczna. Tutaj na problemy gospodarcze nakłada się ostry kryzys zaufania do istytucji publicznych. To samonapędzający się mechanizm, bo rząd, który nie ma poparcia nie jest w stanie przedsięwziąć żadnego planu naprawczego.

Ile wschodnioeuropejskich rządów przetrwa nadchodzące miesiące?
Nie sposób dziś odpowiedzieć na to pytanie. W wielu krajach istnieje jednak realne zagrożenie tendencjami ekstremistycznymi, czy wszelkiej maści populizmem ekonomicznym. Strzałem ostrzegawczych był dobry wynik węgierskiej skrajnej prawicy w czerwcowych wyborach do Parlamentu Europejskiego.

*Gereon Schuch, ekspert ds. Europy Środkowo Wschodniej z Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej