Kolejna na liście celów jest nieformalna stolica helmandzkich talibów – miasto Mardżeh. Wojskowi spodziewają się w nim powtórki z zaciętych walk o kontrole nad iracką Faludżą. Bitwa o miasto duchów Marines z „Brygady Ekspedycyjnej - Afganistan” mają wykonać zadanie, które od początku wojny w 2001 roku nie udało się nikomu.

Reklama

O Now Zad wlaczyli Brytyjczycy, elitarne oddziału nepalskich Ghurków i Estończycy. Przez pewien czas udawało im się nawet utrzymywać w mieście posterunki. Zwycięstwo było jednak pyrrusowe – rebelianci za każdym razem oddawali teren i brali przeciwnika na przeczekanie. W tym samym czasie większość cywili w obawie o swoje bezpieczeństwo opuściła 30 tysięczny i niegdyś tętniący życiem Now Zad, które zamieniło się w – jak to określają zachodni wojskowi – miasto duchów.

Jeszcze przed wejściem do niego sił NATO, talibom udało się zaminować zabudowania, a improwizowane ładunki wybuchowe stały się zmorą zachodnich żołnierzy. Kolejne cele stawiane sobie przez NATO okazywały się nie do zrealizowania. Sztandarowy – wyszkolenie policji afgańskiej, która sama wzięłaby odpowiedzialność za bezpieczeństwo – okazał się zupełną porażką: w Now Zad po przybyciu zachodnich żołnierzy nie było żadnego funkcjonariusza, wszyscy wraz z falą cywili uciekli. W końcu Brytyjczycy przechrzcili Now Zad na Apocalypse Now (zad) nawiązując do amerykańskiego filmu „Czas Apokalipsy” (Apocalypse Now).

Miasto w podręcznikach do walki z rebelią przeszło do historii jako przykład tego jak nie należy prowadzić wojny przeciw partyzantom. Nowy sprzęt przeciw rebeliantom Teraz położony na północy Helmandu bastion rebelii mają zdobyć wsparci najnowocześniejszym sprzętem Marines. W ramach operacji „Gniew Kobry” (Chareh Cobra) po raz pierwszy w Afganistanie do desantu wojsk zastosowano samoloty pionowego startu V-22 Osprey. Również po raz pierwszy na tak dużą skalę zaangażowano saperów poruszających się pojazdami ABV zbudowanymi na bazie czołgu M1 Abrams. ABV, które wyglądem przypominają maszyny z filmów sciecne fiction – mają rozminować dystrykt Now Zad, z którego talibowie urządzili jedno wielkie pole minowe.

Reklama

Amerykanie nie stawiają sobie już tak ambitnych celów jak kiedyś Brytyjczycy. Zamiast szkolenia policji afgańskiej, żołnierze mają najpierw – jak przekonuje dowodzący operacją pułkownik Martin Wetterauer – „odciąć przeciwnikowi drogi zaopatrzenia i komunikacji” (dolina Now Zad jest jedną z najważniejszych dróg, którymi zaopatrują się rebelianci). Talibowie zgodnie ze sprawdzoną przez siebie i znienawidzoną przez NATO taktyką póki co nie wchodzą w otwarte starcia.

Od początku operacji, czyli od 3 nad ranem w piątek lokalnego czasu – doszło jedynie do 12 potyczek. Talibskie minipaństwo Po Now Zad kolejnym celem Amerykanów jest położone 25 kilometrów na zachód od stolicy prowincji Helmand – Laszkar Gah i uznawane za afgańskie centrum handlu opium – miasto Mardżeh. W ciągu ostatnich dwóch lat z baz w Mardżehu talibowie dwa razy próbowali przejąć pełną kontrolę nad Laszkar Gah. Miejscowi rebelianci w zamian za ochronę makowych pól, z których uprawy utrzymują się helmandzcy chłopi – cieszą się niemal pełnym poparciem lokalnych Pasztunów. Właśnie dlatego w Mardżehu skutecznie działa talibska administracja: łącznie z pobieraniem podatków i ustalaniem zasad handlu na lokalnym bazarze Loy Charahi.

Według amerykańskiego analityka z Center for Defence Studies Jeffrey'a Dresslera jeśli wojska USA będą chciały zdobyć Mardżeh, miasto ma szansę przejść do historii jako druga Faludża – irackie miasto w sunnickiej prowincji Anbar i zarazem bastion rebeliantów. Obecnie w Afganistanie stacjonuje 113 tys. żołnierzy międzynarodowej koalicji, w tym 68 tys. Amerykanów.

Barack Obama zdecydował w ubiegłym tygodniu o wzmocnieniu sił USA o kolejne 30 tys. i zaapelował do państw NATO o podobne działania. Wysłanie dodatkowych żołnierzy z innych krajó zwiększy liczebność wojsk zagranicznych w tym kraju do 148-150 tys. żołnierzy.