Zmarły to starszy szeregowy Michał Kołek. Zginął około 9:30 czasu polskiego. Na zagranicznej misji był po raz pierwszy. Był kawalerem. Żołnierz wchodził w skład pododdziału sił szybkiego reagowania QRF (Quick Reaction Forces).
"Patrol st. szeregowego wyruszył z bazy na pomoc innemu zaatakowanemu patrolowi. W trakcie udzielania pomocy doszło do wymiany ognia, w wyniku czego zginął polski żołnierz" - powiedział ppłk Dariusz Kacperczyk, rzecznik prasowy Dowództwa Operacyjnego.
Bitwę z talibami obserwował dziennikarz "Polityki", Juliusz Ćwieluch. "Przed jedenastą czasu lokalnego w okolicy wsi Shamshy, około 3,5 kilometra od polskiej bazy Four Corners, padły pierwsze strzały w kierunku polskich żołnierzy. Byli na rutynowym patrolu. Do Polaków strzelano z broni maszynowej. Po chwili w ich kierunku poleciały pociski rakietowe z RPG" - opisuje dziennikarz w portalu polityka.pl
Po tym jak zaatakowano polski patrol do akcji ruszyły siły szybkiego reagowania QRF. Talibowie ukryli się między zabudowaniami wsi. Wiedzieli, że siły koalicyjne nie będą atakować z obawy przed stratami wśród miejscowej ludności. Pomimo, że polski patrol został wzmocniony przez QRF i amerykański samolot, talibowie zaatakowali. "To była regularna jatka. Szli na całość, rpgi leciały jedne za drugim" - powiedział "Polityce" jeden z żołnierzy.
"Walka trwała z przerwami prawie 2 godziny. Wydawało się, że górą są Polacy. Do momentu jak jedna z rakiet RPG poleciała prosto w kierunku starszego szeregowego Kołka. Nie miał żadnych szans. Zginął na miejscu. Była godzina 13, w Polsce 9.30. Z nieoficjalnych danych wynika, że Polacy tanio swojej skóry nie oddali. Zabito 6 Talibów. Oprócz starszego szeregowego Kołka Polacy stracili dwa kolejne rosomaki" - czytamy w portalu polityka.pl.