Napisała o tym we wtorek prywatna agencja informacyjna UNIAN, powołując się na Jarosława Makitrę, analityka agencji konsultingu politycznego "Polittech". Jej szef, Taras Berezowec, znany jest w ukraińskich mediach jako nieoficjalny rzecznik głównej rywalki wyborczej Janukowycza, premier Julii Tymoszenko.
Makitra przekazał, że jeszcze 16 grudnia kierowana przez Janukowycza Partia Regionów zwróciła się do władz Kijowa o pozwolenie na przeprowadzenie takich akcji między 17 stycznia a 20 lutego na głównych placach stolicy.
Na ich liście znajduje się m.in. słynny z czasów pomarańczowej rewolucji Majdan Niepodległości. Jesienią 2004 r. doszło tam do 17-dniowych protestów, które wybuchły, gdy Centralna Komisja Wyborcza uznała, że drugą turę ówczesnych wyborów prezydenckich wygrał kandydat obozu władzy. Był nim wtedy Janukowycz.
W rezultacie protestów, w powtórzonym głosowaniu, zwyciężył kandydat opozycji demokratycznej Wiktor Juszczenko. Pomarańczowy był kolorem jego kampanii wyborczej.
"Dla Janukowycza wydarzenia na Majdanie w 2004 r. są symbolem utraty władzy, więc obecnie ma nadzieję, że ten sam Majdan pozwoli mu ją odzyskać. Ze strony Partii Regionów jest to naśladownictwo wydarzeń z 2004 r. w oczekiwaniu na przeczuwaną porażkę w tegorocznych wyborach prezydenckich" - ocenił Makitra.
Według rankingów największe szanse na zwycięstwo w planowanej na 17 stycznia pierwszej turze wyborów prezydenckich ma obecnie Janukowycz, który cieszy się poparciem ok. 30 proc. respondentów. Jego kontrkandydatka Tymoszenko może liczyć na ok. 20 proc. głosów. Poparcie dla urzędującego prezydenta Wiktora Juszczenki, który będzie ubiegał się o reelekcję, wynosi zaledwie kilka procent.