"System hamulcowy zawiódł. Nie wiemy, czy to awaria techniczna, czy świadome działanie i to właśnie ustalamy. Badamy dlaczego nie powiodły się, podejmowane przez ekipę techniczną, próby skierowania składu na inny tor" - powiedział w czwartek Kurt Olsen, dyrektor wydziału kolejowego w Norweskim Biurze Śledczym.
Szesnaście pustych wagonów bez lokomotywy zjechało w dół ze stacji rozdzielczej i z wielką prędkością przejechało 8 km zanim znalazło się na położonym niżej terenie portu. Gdy skończyły się tory, wagony sunęły dalej, aż uderzyły w hangar terminalu kontenerowego. Dwa z nich wpadły do fiordu.
Ofiary katastrofy to robotnicy, którzy pracowali w hangarze i jego okolicach, a także kierowca ciężarówki, którą staranował jeden z wagonów. Hangar zawalił się - powiedziała w środę rzeczniczka policji Mastine Laeng.
Vegar Halveg, który pracuje dla firmy transportowej w porcie, powiedział, że usłyszał głośny zgrzyt, więc wyjrzał przez okno i dostrzegł pędzący pociąg towarowy. "Jechał dużo szybciej niż zwykle, więc zrozumieliśmy, że coś jest nie tak. Ostatni wagon praktycznie leciał w powietrzu" - powiedział Halveg, szacując prędkość jazdy składu na 100 km na godzinę.