"Prowadziliśmy rozmowy z Niemcami od początku tygodnia. Chcieliśmy, aby to Bruksela odegrała główną rolę w uratowaniu Grecji. Ale Merkel była niewzruszona" - mówi dziennikowi Le Figaro francuski dyplomata. Jego zdaniem Francuzi w końcu ustąpili, w obawie że porażka brukselskiego szczytu doprowadzi do paniki na rynkach finansowych.

Reklama

Umowa zakłada utworzenie "europejskiego mechanizmu dwustronnych pożyczek udzielonych przez kraje strefy euro uzupełnionego o pożyczki MFW". Jej tekst obaj przywódcy przekazali w czwartek przewodniczącemu Rady Hermanowi Van Rompuyowi, aby przedstawił je do akceptacji premierom pozostałych 16 państw strefy euro w czasie szczytu. W tych negocjacjach Polska, podobnie jak pozostałe państwa nienależące do Eurolandu, nie brały udziału.

Wpuszczenie MFW jako głównego gracza w ratowaniu Grecji to zasługa Niemiec. Angela Merkel do ostatniej chwili walczyła o to, by niemieccy podatnicy mieli jak najmniej wspólnego z płaceniem za "grecką chorobę". "Jako niemiecka kanclerz jestem świadoma niezwykłej odpowiedzialności wobec narodu niemieckiego, który zgodził się na porzucenie marki, ufając w stabilność euro. Tej odpowiedzialności za nic nie zawiodę" - mówiła Merkel, wchodząc do budynku Rady.

Wobec determinacji niemieckiej kanclerz pozostali przywódcy Unii wczoraj w Brukseli poszli na ustępstwa. Jeszcze dzień wcześniej przewodzący pracom UE premier Hiszpanii Jose Luis Zapatero twierdził, że woli europejskie rozwiązanie dla Grecji. Ale już wczoraj zgodził się, aby w planie ratunkowym kluczową rolę odegrał MFW. Fundusz miałby przekazać Grekom 10-12 mld euro, a kraje strefy euro kolejne kilka. W ten sposób wkład Niemiec do planu ratowania Grecji byłby stosunkowo niewielki. Podobną do Zapatero woltę wykonał także premier Luksemburga i zarazem szef rady ministrów finansów Eurolandu (tzw. Eurogrupy) Jean-Claude Juncker.

czytaj dalej >>>



Na Merkel próbował natomiast naciskać premier Grecji Georgios Papandreu, którego zdaniem wsparcie dla jego kraju jest konieczne przede wszystkim po to, aby ustabilizować euro, a nie ratować jedną z wielu gospodarek UE.

Reklama

Wczoraj europejska waluta była wymieniana po kursie zaledwie 1,32 dol., najmniej od maja zeszłego roku. Jednak ten argument nie zrobił na szefowej niemieckiego rządu zbyt dużego wrażenia. Greckie media podejrzewają, że Niemcy, drugi co do wielkości eksporter świata, tak naprawdę są zadowolone ze słabych notowań wspólnej waluty, bo to ułatwia im sprzedaż za granicę. Grecki dziennik Etnos, powołując się na anonimowe źródła w rządzie, twierdzi także, że Niemcy i Francuzi pójdą na ustępstwa wobec Aten, dopiero kiedy Grecy podpiszą intratne kontrakty z koncernami zbrojeniowymi obu krajów. W ten sposób Berlinowi i Paryżowi zwróciłaby się przynajmniej część pomocy.

W piątek wieczorem Niemcy będą także chciały przeforsować zaostrzenie kar dla krajów strefy euro, które permanentnie łamią dyscyplinę budżetową.