W centrum Aten członkowie wspieranego przez komunistów związku zawodowego rozpoczęli okupację ministerstwa pracy. Policja nie interweniowała. W czwartek nie działa w Grecji komunikacja promowa, nie jeżdżą autobusy, pociągi i ateńskie metro. Zamknięte są banki, szkoły, a szpitale zajmują się tylko nagłymi przypadkami.
W Atenach planowane są dwa marsze protestacyjne. Tysiące protestujących zgromadziły się też w Salonikach. Największe stowarzyszenie greckich kupców zaapelowało do władz o zapewnienie ochrony sklepów w celu zapobieżenia akcjom wandalizmu podczas marszów protestu.
Zajścia z 5 maja, kiedy w podpalonym przez demonstrantów banku zginęły trzy osoby, w tym ciężarna kobieta, wstrząsnęły greckim społeczeństwem. Dlatego w czasie czwartkowych demonstracji raczej nie powinno dojść do aktów przemocy.
Obecny strajk jest czwartym tego typu w tym roku, jednak w przeciwieństwie do poprzednich nie jest nim objęty transport lotniczy. Zamkniętych zostało tylko kilka regionalnych lotnisk, a linie lotnicze Olympic Air odwołały 30 lotów krajowych.
Niezadowolenie greckich pracowników wzbudziły zapowiedziane przez rząd głębokie oszczędności, w tym cięcia płac w sektorze publicznym i podniesienie podatków, które mają pomóc krajowi wydostać się z kryzysu finansów publicznych. Były to też warunki udzielenia Grecji przez UE i Międzynarodowy Fundusz Walutowy pożyczki w wysokości 110 mld euro w ciągu trzech lat.
Zdaniem greckich związków zawodowych oszczędności najbardziej uderzą w najmniej zarabiających.