Zamiast na uroczystości na cmentarzu Arlington prezydent uda się w poniedziałek na Cmentarz Narodowy Abrahama Lincolna koło Chicago. Na ceremonii w Arlinton zastąpi go wiceprezydent Joe Biden.
Arlington jest najważniejszym cmentarzem wojskowym w USA; spoczywają tu m.in. najwybitniejsi dowódcy i żołnierze polegli w Iraku i Afganistanie, a także zabity w zamachu w 1963 r. prezydent J.F.Kennedy i jego dwaj bracia: Robert i Edward.
Prezydenci tradycyjnie uczestniczą w urządzanych tam corocznie ceremoniach z okazji Memorial Day, chociaż zdarzały się wyjątki. Prezydent Ronald Reagan dwa razy nie był na nich obecny, a prezydent George H.W. Bush w czasie swej czteroletniej kadencji nie pojawił się ani razu.
Obamę skrytykował jednak dyrektor organizacji Weterani Iraku i Afganistanu Paul Rieckhoff. "Arlington to dla nas święte miejsce. Szkoda, że prezydenta i jego rodziny z nami tam nie będzie" - powiedział.
Na konserwatywnych portalach internetowych pojawiły się nieprzychylne prezydentowi komentarze. "Obama tak naprawdę nie lubi wojska" - napisał jeden z internautów.
Stosunki prezydenta z dowództwem wojsk są skomplikowane. W kręgach prawicowych Obama uchodzi za pacyfistę. Naraził się im także poparciem dla zniesienia zasady "Don't Ask, Don't tell" (Nie pytaj, nie mów), która zakazuje służby w armii jawnych gejów.