Dla członków załogi statku "Enterprise" z filmu Star Trek kosmos to "ostateczna granica", którą przekroczyli wraz z wynalezieniem przez ludzkość mitycznego napędu nadprzestrzennego, tzw. "Warp". Ale na razie dla przyszłych ziemskich astronautów galaktyczna próżnia wciąż będzie ostateczną granicą - zza której nie ma powrotu. Misje mogą bowiem potrwać dłużej niż ludzkie życie. Ale naukowców z Amerykańskiej Agencji Kosmicznej (NASA) to nie zraża.

Reklama

>>>Zobacz, jak człowiek chodzi po Księżycu

"Nie zabraknie chętnych" do spędzenia wielu lat w statku kosmicznym - mówi z przekonaniem wysoki rangą naukowiec z NASA John Olson. "Tymi ludźmi powoduje ten sam duch, co amerykańskimi pionierami" - dodaje. Po 40 latach od największego sukcesu programu Apollo - lądowania na Księżycu - NASA wierzy, że zawsze znajdą się chętni do lotów w kosmos.

>>>Chiny zbudują bazę na Księżycu

"Wracamy na Księżyc, by tam zostać na stałe. To wstęp do podróży na Marsa, a potem dalej - na asteroidy i inne cele" - mówi Olson. Naukowiec przewiduje, że jeśli misja na Czerwoną Planetę okaże się sukcesem, inżynierowie i astronauci mogą w przyszłości spojrzeć jeszcze dalej - poza granice Układu Słonecznego.

Reklama

>>>Jurij Gagarin lubił wódkę i dziewczyny

Ale pomysły NASA mają wielu krytyków. Według Roberta Parka, znanego krytyka załogowych podróży kosmicznych, ludzkość powinna się skoncentrować na budowie silniejszych teleskopów do badania odległych gwiazd. "Nie mamy jeszcze napędu Warp" - mówi z przekąsem fizyk.