To, że owca jest zwierzęciem stadnym, jest jak widać jej przekleństwem. Co roku te zwierzęta setkami popełniają samobójstwa. W 2005 roku w przepaść skoczyło 1500 owiec. Zginęła jedna trzecia. Co ciekawe, zdarza się to głównie zwierzętom hodowanym w Turcji. Co odróżnia Turcję od innych państw, gdzie owce też żyją, ale ich koniec nie jest tak dramatyczny? Dziennik.pl zapytał o to specjalistów od zachowań stadnych zwierząt.

Reklama

Sprawa jest złożona. "Ów owczy pęd, z którego się śmiejemy, to faktycznie mechanizm prowadzenia stada przez przewodnika" - mówią eksperci. Setki owiec zachowują się tak, jak każe przewodnik. Czasem niestety zdarza się, że pomyli drogę lub spłoszony np. obecnością dzikiego zwierzęcia rzuci się do ucieczki. A z nim całe stado. Wtedy właśnie włącza się mechanizm stadny - owca biegnie tam, gdzie reszta. Nie widzi dokąd biegnie, ale instynkt podpowiada jej, że przewodnik, mając najlepsze pojęcie o otaczającym stado świecie, dobrze wie, co robi. Problem pojawia się, gdy przewodnik skacze w przepaść.

A w Turcji do takich wypadków dochodzi najczęściej z dwóch powodów. Po pierwsze, jest krajem górzystym. Po drugie, owiec jest tam wyjątkowo dużo. Hoduje się je na mięso - słynne tureckie kebaby robi się właśnie z baraniny - i na... kożuchy. No i sam model hodowli powoduje, że o wypadek nietrudno. W Europie Zachodniej wszędzie są płoty i ogrodzenia, tzw. elektryczne pastuchy zatrzymują stada w jednym miejscu.

W kraju, w którym znaczna część rolników utrzymuje się właśnie z hodowli owiec, masowa ich śmierć to dramatyczny problem. Odbudowa stad potrwać może wiele lat, więc tureckim wsiom grozić może nawet masowe wysiedlanie.

Reklama