Żaden z polskich żołnierzy w bazie Tybnin nie ucierpiał. W gruzach legły jedynie stołówka i kaplica, uszkodzony został budynek sztabu.

Izraelska artyleria zasypała gradem pocisków pogranicze libańsko-izraelskie. Hezbollah próbował odeprzeć atak. Zginęło 15 żołnierzy i bliżej nieokreślona liczba bojowników. Izraelska telewizja podała, że wśród zabitych bojowników byli Irańczycy z Gwardii Rewolucyjnej. Żołnierze izraelscy znaleźli przy ciałach dokumenty gwardzistów. Hezbollah natychmiast zaprzeczył, jakoby Iran wspierał libańskich terrorystów swoimi ludźmi.

A czołgi wjechały dziesięć kilometrów w głąb libańskiego terytorium, otwierając tym samym nowy front. Przejechały już do zamieszkanego głównie przez chrześcijan miasta Mardżajun i są w drodze do następnych - Qlaiaa i Chajm. Telewizja na żywo pokazywała izraelski ciężki sprzęt wojskowy, toczący się doliną między Mardżajun i Chajm, uznaną za twierdzę bojowników Hezbollahu.

Jasne jest, że teraz Izrael będzie "czyścił" pogranicze ze swoich wrogów. Nie wiadomo natomiast, jak daleko czołgi pojadą. Izraelskie dowództwo twierdzi, że nie rozwinie ofensywy i czołgi pozostaną w pobliżu granicy. W środę rano rzecznik rządu Izraela stwierdził, że prawdziwa ofensywa jeszcze się nie zaczęła.

Minister bezpieczeństwa publicznego, Avi Dichter, powiedział, że "przyszłość Libanu zależy w dużej mierze od tego, co się dzieje teraz w Nowym Jorku". W nowojorskiej kwaterze głównej ONZ od wielu dni opracowywany jest projekt rezolucji pokojowej, mającej zakończyć wojnę między Izraelem a Libanem.

W środę rząd Izraela wydał armii zgodę na rozszerzenie lądowej operacji przeciw Hezbollahowi. Dzięki temu izraelscy wojskowi poczuli się pewniej i stąd ten wieczorny atak. Od kilku dni Liban wysyła wojska na pogranicze. Czy ta akcja zakończy się otwartą wojną libańsko-izraelską? Do starcia jeszcze nie doszło. Ale jeśli dojdzie, należy przygotować się na najgorszy scenariusz.