Do tych sensacyjnych informacji dotarł brytyjski dziennik "Times". Gazeta twierdzi, że do radioaktywnego polonu, którym otruto Litwinienkę, mogło mieć dostęp wielu rosyjskich bogaczy. Jedni działają dziś legalnie w branży energetycznej i ochroniarskiej, inni w tzw. półświatku, trudniącym się przemytem. Wszyscy jednak pracowali kiedyś w KGB. Wszyscy więc mają kontakty z obecnymi agentami Federalnej Służy Rosji (kontynuatorka KGB) i mogli stać się posiadaczami śmiercionośnego polonu.

Brytyjski Scotland Yard, który prowadzi śledztwo w tej sprawie ma według "Timesa" gotową listę tych bogaczy. Litwinienko miał robić z nimi podejrzane interesy. 1 listopada miał w imieniu angielskiej firmy energetycznej negocjować z niektórymi z nich kontrakty na wydobycie gazu i ropy w Rosji. Litwinienko pracował też nad kontraktem na zatrudnienie rosyjskich ochroniarzy dla pewnej angielskiej firmy.

Szczególnie cenne są nazwiska rosyjskich bogaczy, którzy mieli z nim robić nielegalne interesy. "Times" twierdzi, że Litwinienko chwalił się za życia przyjaciołom, że jest zaangażowany w przemyt prostytutek i... substancji radioaktywnych z Rosji. Nie mógł ich kupować na "wewnętrznym rynku" specsłużb (miał z nimi na pieńku). Ale mógł wysługiwać się swymi wpływowymi przyjaciółmi.