Polskie mięso będzie musiało czekać, aż rosyjscy urzędnicy wyleczą kaca i wrócą do swoich biurek. W tym roku nawet Lenin ma wolne - jego mauzoleum pozostanie zamknięte do czasu aż skończy się powszechna libacja.

Dmitrij Kondratiew ma 35 lat i należy do uprzywilejowanych. Jest dyrektorem dużej firmy serwisującej samochody. "Od 29 grudnia mnie nie ma. Zabieram dzieci na narty do Turcji. W firmie zostanie tylko dyżurna zmiana. Na wypadek gdyby coś się działo, ale przecież na początku stycznia u nas nie dzieje się nic' - mówi DZIENNIKOWI.

Jego rodacy są za jedno wdzięczni swojej władzy - za najdłuższe święta, jakie zna ludzkość: zaczynają się w okolicach katolickiego Bożego Narodzenia i trwają do połowy stycznia. Jak to możliwe? Zaraz po Gwiazdce wypada Nowy Rok, tydzień po nim prawosławne Boże Narodzenie, a w nocy z 13 na 14 stycznia rosyjski Nowy Rok - ten obchodzony według zniesionego przez bolszewików kalendarza juliańskiego. Rosjanie przez kilkanaście dni nie pojawiają się w pracy.



"Nasza gazeta nie wychodzi, bo po co? Przecież nie ma o czym pisać. Rosjanie albo balują, albo uciekli jak najdalej, albo zaszyli się w daczach" - mówi Andriej Kolesnikow z prestiżowego dziennika "Kommiersant". 29 grudnia „Kommiersant” ukaże się z nadtytułem: „Następny numer 15 stycznia”. Jego konkurenci: "Wriemia Nowostiej" i gospodarcze "Wiedomosti" też zamkną się na dwa tygodnie, a telewizja zamiast newsów, których i tak nie będzie, uraczy widzów całą gamą starych sowieckich filmów, z których najpopularniejszy to "Szczęśliwego Nowego Roku" z Barbarą Brylską.

Telewizja postawiona zostanie na nogi tylko raz - by nadać nagarane kilka dni wcześniej noworoczne życzenia prezydenta Putina. – Modlimy się tylko, żeby się nie zmieniła pogoda. Wtedy się robi bałagan. Jeszcze za Jelcyna dwa razy mu komputerowo rysowaliśmy śnieg, bo się nagle rozpadało - mówi członkini telewizyjnej ekipy.



Dłużnicy nie wyjadą


Mnóstwo pracy mają za to wielkie firmy turystyczne. Obsługują kilkaset tysięcy najbogatszych Rosjan, którzy uciekają z kraju, by cieszyć się dwoma tygodniami wolnego w ciepłych krajach. W tym roku królują Malediwy i Emiraty. 10 dni, 2 tysiące euro.Trzeba się było zgłosić najpóźniej pod koniec listopada - mówi Wiera Smirnowa z wielkiej sieci kuda.ru. Walka o najlepsze oferty rozpoczyna się wcześnie.

Jednak w tym roku część miłośników zagranicznych wypadów musi się liczyć z wielkim rozczarowaniem. W Petersburgu Federalna Izba Komorników – urząd nadzorujący płacenie alimentów i długów – ogłosiła właśnie, że ci, którzy trafili na jej czarną listę, nie zostaną wypuszczeni z kraju. Podobno na liście jest 10 tysięcy nazwisk. Wybraliśmy najlepszy moment. Teraz wszyscy zapłacą - cieszą się przedstawiciele służby. I chyba się nie mylą; rzesza ludzi przerażonych wizją spędzenia najdroższych i najbardziej okazałych świąt w zasypanej śniegiem Rosji, rzuciła się do kas w urzędach. Niektóre okienka obsługiwały petentów do dziesiątej wieczorem.

Zdecydowana większość Rosjan nie wyjedzie jednak za granicę i święta spędzi w kraju. Moskwa i Petersburg i tak opustoszeją, bo spora część mieszkańców zaraz po Nowym Roku wyjedzie na pobliskie dacze. To jedyne dni w roku, kiedy moskiewskie ulice - gigantyczny korek od rana do wieczora – stają się puste jak za radzieckich czasów, gdy prawie nie było tu samochodów. Najpierw jednak Rosję czeka noworoczne szaleństwo.





To święto zupełnie różne od europejskiego. W czasach sowieckich zastąpiło Wigilię i stało się imprezą rodzinną. Mimo powrotu Bożego Narodzenia 74 lat historii nie udało się odkręcić. To na Nowy Rok stroi się choinkę i na Nowy Rok dzieci dostają prezenty. Wcześniej w wielkich centrach handlowych panuje niewyobrażalny ruch. Przyglądałem się kiedyś długo jak ludzie ładują pełne wózki i jak każdy wyciąga równowartość 200 – 300 dolarów. I byli to zwykli Rosjanie. To niesamowite, przecież to dla nich dwie, a nierzadko trzy pensje - mówi jeden z zachodnich korespondentów. Niedawno policzono, że mieszkaniec Moskwy na przygotowanie się do noworocznego wieczora wydaje najwięcej w całej Europie i że święta kosztują go 1,5 miesiąca pracy. W czynnych całą dobę sklepach kolejki są nawet w nocy. Ten okres to dla nas piekło. Największy wysiłek w roku - mówi pracownica jednego z nich.

Ale już 1 stycznia powraca senność. Większość leczy kaca, reszta myślami jest już na daczach, gazet nie ma, a od niedawna władze oficjalnie dały 145-milionowemu narodowi 10 dni wolnego. Rosjan nie budzi z letargu nawet prawosławne Boże Narodzenie. Obchodzone zgodnie z kalendarzem juliańskim 7 stycznia wciąż nie może znaleźć miejsca w sercach Rosjan. Choć do Cerkwi należy formalnie blisko dwie trzecie obywateli, praktykuje nie więcej niż kilka procent. Dawne przedrewolucyjne tradycje znane są już tylko etnologom, a o tym jak bogaty był bożonarodzeniowy stół piszą dawne kroniki. – W wielką ucztę po Narodzinach Chrystusa do stołu podaje się: łabędzie i flaki z łabędzia, pieczone gęsi, cietrzewie, kuropatwy, jarzębie, prosięta z rusztu, baraninę w galarecie oraz zapiekaną, prosięta w galarecie, flaki wieprzowe, bulion z kury, solone dania z czosnkiem i przyprawami, mięso z łosia ... kurczę z rożna, gęsie flaki, suszoną baraninę i wieprzowninę, szynkę, kiełbasy, żołądki, suszone mięso gęsi, kur - sugeruje staroruska księga Domostroj z XVI wieku.

Dla większości Rosjan - także tych świętujących narodziny Chrystusa - pierwszy dzień świąt to impreza taka sama jak imieniny z ziemniaczano-warzywną sałatką Olivie, wódką i łososiem - zestaw dokładnie ten sam co w oba święta noworoczne i na każdą inną okazję. Cerkiew próbowała ożywiać dawne tradycje, ale szybko skapitulowała. Musiałaby zacząć od najprostszej rzeczy - przekonania wiernych, że Nowy Rok 1 stycznia wypada w czasie surowego postu i że nie powinni go świętować. Nawet nie spróbowała.



Gwiazdka dla Wodza Rewolucji

W tym roku odpoczywa nawet Włodzimierz Lenin. Jego kanciaste mauzoleum między Kremlem i Placem Czerwonym zamknięto przed turystami na cztery spusty. Ludzie mówią, że zmarły w 1924 roku wódz ma przejść szereg zabiegów kosmetycznych, by jego mumia wytrzymała jeszcze 100 lat. A poza tym ma dostać nowy garnitur. Po świętach rosyjscy komuniści znów będą mogli oddawać cześć swojemu idolowi.

Podczas gdy gwiazdy estrady w kolorowych pismach chwalą się gdzie która spędzi święta, mało kto zastanawia się nad tym, co będzie robić Władimir Putin. Wiadomo, że nie będzie przyjeżdżał na Kreml, którego korytarze pozostaną puste. Siedziba rosyjskiej władzy znała już różne okresy - od noworocznych libacji wyprawianych za rządów Leonida Breżniewa, aż po słynne świętowanie nadchodzącego roku 1995 w czasach Borysa Jelcyna. To wówczas podpity minister obrony Paweł Graczow miał uzyskać od równie mało trzeźwego Jelcyna zgodę na szturm Groznego z udziałem czołgów. Efektem była krwawa noworoczna bitwa, po której na ulicach czeczeńskiej stolicy stało kilkadziesiąt wraków, a cała jednostka rosyjskiej armii przestała istnieć. Od tej pory Rosja unika jakichkolwiek politycznych decyzji między 29 grudnia i 15 stycznia. Putin, który ma ponoć słabą głowę i nigdy nie zdradzał pociągu do imprezowania, dba, by to się nie zmieniło.

Prezydent zazwyczaj spędza te kilkanaście dni w swojej rezydencji w Nowo-Ogariowie pod Moskwą. Publicznie pokazuje się tylko raz - w czasie bożonarodzeniowej liturgii i jak na złość dopiero w ostatniej chwili informuje, gdzie się na nią wybierze. Dopóki jeździł pod Moskwę, nikomu to nie przeszkadzało, ale gdy w ubiegłym roku wybrał syberyjski Jakuck, miejscowych notabli natychmiast odwołano z urlopów, a w ślad za prezydentem wysłano samolot z dziennikarzami. Wszyscy zgrzytali zębami. Putin zamachnął się na świętość, przerywając nasze urlopy - gorączkował się wyrwany ze styczniowego letargu Aleksandr Gamow z Komsomolskiej Prawdy.

Rosjanie obudzą się do życia dopiero w połowie stycznia. A za ich zimowy sen zapłacą między innymi polscy producenci mięsa. Moskwa już dziś ogłosiła, że kwestią zniesienia embarga na polskie produkty zajmie się dopiero po świętach. Jak wytrzeźwieje.








































Reklama