Jak wyjaśnia płk Dariusz Kacperczyk z Wielonarodowej Dywizji w Iraku, po egzekucji nie było ani alarmu w bazach, ani nawet stanu podwyższonej gotowości.
"Niemniej jednak, jesteśmy gotowi do podniesienia stanu gotowości bojowej na wyższy poziom" - zapewnia. "Żołnierze wyjeżdżający poza bazę ze szczególną uwagą obserwują zachowanie ludności w miastach i wsiach. Nie pojawiły się żadne sygnały o wzroście niebezpieczeństwa" - dodaje.
Ppłk Leszek Drewniak, były zastępca dowódcy GROM-u, uspokaja w rozmowie z dziennikiem.pl: "Polscy żołnierze pomagają tam zwykłym ludziom, a nie walczą. Co prawda Husajn, jako martwy, może nabrać większej wartości dla muzułmanów. Bo w tej religii tak jest, po śmierci z rąk niewiernych staje się męczennikiem. To może spowodować nasilenie się ataków grup bojówkarzy. Ale nie na Polaków" - ucina od razu.
"Nasze wojska są w spokojnej części kraju. Więc jedyne, z czym mogą się spotkać, to wiwatujące tłumy rozradowanych Irakijczyków" - zapewnia arabista, prof. Janusz Danecki.
"Polakom grozi to, co groziło dotychczas. Ataki terrorystyczne ani się nie osłabią, ani nie nasilą" - przekonuje w rozmowie z dziennikiem.pl Jerzy Dziewulski, były antyterrorysta i prezydencki doradca ds. bezpieczeństwa. "Mimo wszystko nasze wojska mogą czuć się bezpieczniej w Iraku niż na przykład Amerykanie czy Brytyjczycy. Jesteśmy lepiej postrzegani. Proszę zauważyć, że zamachy na naszą bazę są sporadyczne" - dodaje.
To zdanie podziela także prof. Danuta Madeyska, arabistka z Uniwersytetu Warszawskiego. "Polacy są w Iraku dobrze odbierani. To po pierwsze. Nie chodzą pijani po ulicach, nie zaczepiają irackich kobiet" - wylicza prof. Madeyska. "Po drugie - nie biorą udziału w bezpośrednich walkach. Po trzecie - robią w tym kraju wiele dobrego. Między innymi budują szkoły, drogi".