Tzw. kłamstwo oświęcimskie i używanie symboli nazistowskich są obecnie karane zaledwie w 10 z 27 krajów członkowskich UE.

Najbardziej sceptyczna wobec takich sankcji jest Wielka Brytania. Uważa to za formę ograniczenia wolności słowa. Zdaniem Brytyjczyków, jak ktoś chce zaprzeczać nawet najbardziej oczywistym faktom, to ma do tego prawo, i to nie tylko w Hyde Parku.

Reklama

Dlatego w zeszłym roku sporą konsternację wywołało na Wyspach skazanie w Austrii na 13 miesięcy aresztu angielskiego historyka Davida Irvinga. Bo kwestionował on istnienie komór gazowych. Niebacznie wybrał się potem do Austrii, zapominając, że nie w całej Europie szanuje się brytyjskie rozumienie prawa do swobody wypowiedzi.

Zachowując swoje zastrzeżenia, przedstawiciele władz brytyjskich nie odrzucają już jednak z góry niemieckiej propozycji.