Będzie to pierwszy proces w stworzonym przed niespełna pięcioma laty Trybunale, którego powołaniu towarzyszyły ostre spory. Stany Zjednoczone nie zgadzały się na objęcie jego jurysdykcją amerykańskich obywateli i przez długi czas blokowały powstanie MTK. Po długich targach osiągnięto jednak porozumienie, dzięki czemu sędziowie będą mogli wszcząć pierwszy proces.

Lista zbrodni oskarżonego Kongijczyka jest tak długa, że mało kto wątpi, by mógł się wykpić przed dożywotnim więzieniem.

"Thomas Lubanga Dyilo odpowiada za zbrodnie wojenne obejmujące werbunek i szkolenie militarne dzieci poniżej 15. roku życia i spowodowanie, że aktywnie brały udział w zbrodniach" - oświadczył sędzia Claude Jorda.

46-letni Lubanga był twórcą plemiennej milicji o nazwie Unia Kongijskich Patriotów (UPC), która od 1998 do 2003 roku uczestniczyła w krwawej wojnie domowej w Demokratycznej Republice Konga i przejęła kontrolę nad północno-wschodnią prowincją Ituri. W wojnie zginęły cztery miliony ludzi, w jej szczytowym momencie w walkach brało udział nawet 30 tysięcy dzieci. UPC, oprócz rekrutowania nieletnich, oskarżana jest także o masakrę kilkuset cywilów w mieście Bunia, zmuszenie 140 tysięcy do ucieczki z domów i zabójstwo dziewięciu żołnierzy sił pokojowych ONZ.

" Widziałem te walki. Często były prowadzone przy użyciu maczet. Najtragiczniejsze było to, że obie grupy walczyły nie tylko między sobą, ale po prostu napadały oddzielnie na cywili. Wycinali całe wioski, zabijali kobiety i dzieci" - opowiada DZIENNIKOWI Matteo Frontini, pracownik misji UNICEF w Demokratycznej Republice Konga. "Ludzie tu czekają na rezultat procesu, ale pamiętają, że Lubanga nie jest jedynym sprawcą. Reszta pozostaje na wolności" - dodaje.

Zwolennicy Lubangi twierdzą, że zrobiono z niego kozła ofiarnego. Przeciwnicy mówią jasno: to ostrzeżenie wobec innych afrykańskich "panów wojny", którzy do tej pory czuli się bezkarni. Jedynie w wyjątkowych przypadkach, takich jak Rwanda, powoływano specjalne międzynarodowe trybunały. Znacznie częściej zbrodniarze, jeżeli nie wpadli w ręce konkurencyjnych bojówek, mogli swobodnie zmieniać kraje i unikać sądów. Powstanie MTK spowodowało, że znacznie trudniej uciec teraz przed sprawiedliwością.

"Proces Lubangi to kamień milowy w walce o międzynarodową sprawiedliwość i o demokrację w takich krajach jak Kongo. Ale najważniejsze jest to, że Trybunał jest instytucją stałą, a nie powoływaną do rozwiązywania poszczególnych problemów" - mówi w rozmowie z DZIENNIKIEM Anneke van Woudenberg z Human Rights Watch. " Mam nadzieję, że sukces w sprawie osądzenia zbrodni w Kongu zmieni podejście do Trybunału Karnego takich krajów jak Stany Zjednoczone. Trybunał pracuje teraz m.in. nad zbrodniami w Sudanie i już przy tej sprawie widać, że Amerykanie nieco łagodzą swoje obiekcje" - przekonuje.



Kto jeszcze stanie przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym


Przed MTK mogą wkrótce stanąć przywódcy działającej w Ugandzie Armii Boskiego Oporu (LRA), z jej szefem Josephem Konym na czele, których nakazy aresztowania już zostały wydane. LRA jest odpowiedzialna za trwającą od 20 lat rebelię na północy Ugandy, podczas której bojownicy dopuszczali się morderstw, tortur, gwałtów, a także uprowadzili około 30 tysięcy dzieci, które później wcielili do wojska.

MTK usiłuje postawić przed sądem odpowiedzialnych za ludobójstwo w sudańskiej prowincji Darfur, gdzie Dżandżawidzi, powiązane z rządem bojówki lokalnych półkoczowników, najeżdżają na prowadzące osiadły tryb życia plemiona, rabując i dokonując mordów. Konflikt w Darfurze kosztował życie co najmniej 400 tysięcy ludzi, a dwa miliony musiały opuścić swoje domy.

MTK sądzi zbrodnie ludobójstwa, zbrodnie przeciw ludzkości, zbrodnie wojenne i agresję - ale tylko te, które popełniono po 1 lipca 2002 roku. Do końca zeszłego roku do MTK wpłynęło około 1700 doniesień o domniemanych zbrodniach, jednak 80 proc. z nich popełniono poza obszarem będącym pod jurysdykcją Trybunału.