Licząca ponad 25 tysięcy hektarów farma Pniel w Północnej Prowincji Przylądkowej była własnością południowoafrykańskiego Kościoła luterańskiego. Jednak został zmuszony do sprzedania jej za niespełna 4,9 miliona dolarów. Do połowy marca Kościół będzie musiał opuścić ziemię, o którą stara się teraz 471 miejscowych rodzin - pisze DZIENNIK.
Realizowana na razie bardzo powoli reforma rolna zakłada odkupowanie przez rząd ziemi od dotychczasowych właścicieli po uzgodnionej cenie. Jak podała w zeszłym roku rządowa komisja ds. reformy rolnej, 89 proc. przypadków rzeczywiście udaje się rozwiązać polubownie. Gdy jednak kompromisu nie można osiągnąć, rząd ma prawo zmusić właściciela do odsprzedania farmy po narzuconej przez siebie cenie. Tak właśnie stało się z farmą Pniel.
"Wywłaszczenie odbyło się za aprobatą minister rolnictwa i ziemi Lulamy Xingwany, po tym jak negocjacje między państwem a Kościołem utknęły w martwym punkcie" - informuje komisja ds. reformy rolnej. Minister wyjaśniła mediom, że negocjacje cenowe nie mogą trwać w nieskończoność i odrzuciła zarzuty, że reforma rolna odbywa się w stylu znanym z sąsiedniego Zimbabwe, gdzie brutalne odbieranie ziemi białym farmerom doprowadziło do upadku farm, a – w efekcie – do szalejącej hiperinflacji i klęski głodu.
"Rzeczywiście, obawiamy się, powtórzenia tego scenariusza, tym bardziej, że takie procesy już widać. Część farm, które wywłaszczono trafiło w ręce ludzi, którzy nigdy wcześniej nie zajmowali się rolnictwem, a niektóre w ogóle leżą odłogiem - mówi w rozmowie z DZIENNIKIEM Lourie Bosman, szef Agri SA, największej organizacji skupiającej białych farmerów. Ale dodaje, że jeszcze większy niepokój budzi perspektywa wywłaszczania przemocą. Już teraz czarni radykałowie szantażują rząd, że jeśli nie przyspieszy reformy, wezmą sprawę w swoje ręce.
Obawy te są o tyle uzasadnione, że radykalne rozwiązania mogą spotkać się z silnym odzewem, bo rząd nie uporał się jeszcze również z bezrobociem, przestępczością i olbrzymimi nierównościami społecznymi. Sygnał ostrzegawczy stanowi fakt, że także w Zimbabwe reforma rolna początkowo miała mieć charakter dobrowolny.
Ponad dekadę po upadku apartheidu około 90 proc. ziemi uprawnej w RPA wciąż należy do białych, co budzi ogromne niezadowolenie czarnej większości; dlatego reforma rolna była jednym z priorytetów Afrykańskiego Kongresu Narodowego, gdy ten przejmował władzę. Rządy ANC wprowadzały ją bardzo powoli i ostrożnie, nie chcąc odstraszyć potencjalnych inwestorów.
Ostatnio jednak rząd RPA bardzo usztywnił swoje stanowisko, mówiąc, że użyje wszystkich przewidzianych prawem środków, aby przyspieszyć przejmowanie ziemi przez czarnych obywateli. Władze chciałyby, żeby do końca 2015 roku ponad 30 proc. ziemi rolnej należało do czarnych. Ma to przynajmniej częściowo zrekompensować krzywdy, które czarni doznali za czasów apartheidu.