Choć służby weterynaryjne Rosji pracują pełną parą, wygląda na to, że sytuacja w obwodzie moskiewskim wymyka się spod kontroli. Codziennie dochodzą informacje o nowych gniazdach zarazy.
Rosjanie ustalili na razie jedynie tyle, że miejscem, z którego rozprzestrzeniła się choroba, było miejskie targowisko w Moskwie. W piątek zamknięto bazar, a na opustoszałych straganach pojawili się epidemiolodzy.
Główny lekarz weterynarii obwodu moskiewskiego Walerij Sitnikow zasugerował wczoraj, że za rozpanoszeniem się ptasiej grupy w Moskwie mogą stać terroryści. "Nie można wykluczyć wersji bioterroryzmu. Swoje słowo powinna tutaj powiedzieć Federalna Służba Bezpieczeństwa" - powiedział Sitnikow.
Tymczasem całą Rosję zaczyna ogarniać psychoza. Informacje o pomorze ptactwa zaczynają napływać także z innych regionów kraju. W czasie ostatniej doby przypadki takie stwierdzono w Republice Adygei i w Kraju Krasnodarskim, na południu Rosji. W tym drugim regionie - w okolicach Anapy nad Morzem Czarnym - znaleziono już ponad 3 tys. martwych ptaków.
Moskwian sparaliżował strach na wieść o kolejnych trzech ogniskach ptasiej grypy, które wykryto niedaleko rosyjskiej stolicy. W sumie w ciągu kilku ostatnich dni w okolicach Moskwy wykryto już osiem ognisk, w których masowo pada ptactwo z powodu niebezpiecznego również dla ludzi szczepu wirusa H5N1.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama