Władze Dublina przygotowały się do parady od wielu dni. Zaproszono około 4 tys. artystów-cyrkowców chodzących na szczudłach, klaunów, muzyków, tancerzy, miłośników celtyckich strojów itp. Gwoździem programu był pokaz sztucznych ogni w dublińskim porcie, który - według prognoz organizatorów - będzie obserwowało ok. 200 tys. ludzi.
Ulice zapełniły się nie tylko rodowitymi Irlandczykami. Na święto, według szacunków, przyjechało ok. 50 tys. zagranicznych turystów, rozkochanych w tamtejszej kulturze, a zwłaszcza w kulturze picia piwa.
Trzeba dodać, że nie tylko w Irlandii kultywuje się irlandzką tradycję uliczno-pubowego świętowania z okazji dnia św. Patryka. W Stanach Zjednoczonych, gdzie jest największa diaspora Irlandczyków, również organizowane są parady. Prezydenci USA zapraszają 17 marca irlandzkich polityków do Białego Domu. Tak było też i teraz. Ulicami Nowego Jorku przeszła parada podobna do tej w Dublinie.
Nawet w Polsce coraz więcej osób wychodzi w taki dzień do pubu. Oczywiście tylko do Irish pubu. Wprawdzie niewielu Polaków wie, kim był św. Patryk, ale dla pubowiczów każda okazja jest dobra.
Św. Patryk był misjonarzem, który ochrzcił Celtów. Zakładał klasztory i kościoły, wyświęcał księży. Według legendy, św. Patryk tłumaczył pogańskim Celtom, czym jest Trójca Święta za pomocą trójlistnej koniczyny. To dlatego, Irlandczycy noszą dziś w klapach marynarek ten zielony listek.