Porywacze domagali się jak najszybszego ogłoszenia terminu wyjścia włoskich żołnierzy z Afganistanu. Ale rząd Włoch był nieugięty. Wtedy talibowie zagrozili, że zabiją dziennikarza i nagrali jego błaganie o pomoc. Taśma trafiła do mediów.

Pierwszy termin ultimatum upłynął w sobotę, ale talibowie dali politykom czas do poniedziałku. Dziś Mastrogiacomo miał zginąć. Wcześniej talibowie zabili jednego z dwóch Afgańczyków, uprowadzonych 5 marca razem z korespondentem "La Repubblica".

Na szczęście negocjacje włoskiego rządu z porywaczami zakończyły się sukcesem. Z afgańskich więzień wypuszczono pięciu talibów, a w zamian za to Mastrogiacomo odzyskał wolność. "Odzyskuje siły w szpitalu w Laszkargah w Afganistanie" - zdradził uradowany premier Włoch Romano Prodi.

"Dziennikarz czuje się dobrze; spodziewam się, że za kilka dni będziemy mogli go uściskać" - dodał.