Lokalny parlament ma dziś zastanawiać się nad przyszłym statusem liczącej zaledwie 78 kilometrów kwadr. wyspy. Będą rozpatrywane cztery scenariusze: ogłoszenie niepodległości, utrzymanie obecnego statusu, sfederowanie się z sąsiednim i również będącym posiadłością Korony Jersey oraz nawiązania stosunków z Unią Europejską.

Niepodległościowe aspiracje podsycają zmiany tradycyjnych praw obowiązujących na wszystkich Wyspach Normandzkich, co za pośrednictwem Londynu wymusza Unia Europejska. Mimo że Guernsey, Jersey i kilka pomniejszych wysepek nie są w ogóle częścią Unii, ta uważa, że obowiązujące na nich do niedawna niektóre feudalne prawa były nie do pogodzenia z unijnymi zasadami niedyskryminacji i całym szeregiem brukselskich regulacji. A takie "postępowe" zmiany nie podobają się dość konserwatywnym mieszkańcom, którzy wcale nie chcą, by wyspy straciły swój lokalny koloryt.

Ewentualna zmiana statusu byłaby największą rewolucją ustrojową na wyspie od 1204 r., gdy mieszkańcy Guernsey - wówczas wchodzącego w skład Księstwa Normandii - zdecydowali, że wolą zostać poddanymi króla Anglii zamiast Francji.

Sprawa budzi ogromne kontrowersje przede wszystkim z tego powodu, że dyskusja w parlamencie odbywać się będzie za zamkniętymi drzwiami i nie zostaną na nią wpuszczeni przedstawiciele mediów, zaś biuro prasowe dostało zakaz informowania o programie posiedzenia. Mimo takiej konspiracji informacja o tym, wraz ze wspomnianymi czterema propozycjami, przeciekła do brytyjskiego "Daily Telegraph".

"Obrady będą tajne, by prasa, zarówno nasza, jak i w Wielkiej Brytanii, nie szukała sensacji i nie wybijała kwestii niepodległości. Tym bardziej że nie będzie to formalna debata, lecz raczej panel dyskusyjny" - wyjaśnia w rozmowie z DZIENNIKIEM James Falla, redaktor jedynej ukazującej się na Wyspach gazety "The Guernsey Press and Star". Podobnymi argumentami uspokajał obawy także premier Guernsey Michael Torode.

Fella przyznaje jednak, że postulaty ogłoszenia niepodległości pojawiają się wśród 65-tysięcznej ludności wyspy coraz częściej. "Nie wiem, czy większość poparłaby całkowite zerwanie z Wielką Brytanią, ale na pewno wszyscy zgadzają, że potrzebne są jakieś dyskusje na temat naszej przyszłości. Głównie dlatego, że pozostawanie w związku z Londynem nie zawsze służyło naszym interesom, ale także dlatego, że jesteśmy błędnie traktowani jako część Zjednoczonego Królestwa, którą wcale nie jesteśmy" - dodaje Falla.