"Francja wraca, Europo!" - wołał Sarkozy tuż po tym, jak dowiedział się, że został wybrany na nowego prezydenta V Republiki. W przemówieniu wygłoszonym do tłumu zwolenników zgromadzonych w sztabie wyborczym Sarko sporo miejsca poświęcił polityce zagranicznej; mówił, że Europa będzie priorytetem jego rządów. Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać - wśród depeszy gratulacyjnych z całego świata najbardziej ciepłe były te z Berlina.

"Wybór Sarkozy'ego to świetna wiadomość. Rosną szanse na uratowanie najważniejszych założeń traktatu konstytucyjnego, na czym szczególnie nam zależy" - powiedział DZIENNIK Elmar Brok, polityk CDU i jeden z najbliższych doradców niemieckiej kanclerz. Jego zdaniem Merkel i Sarkozy’ego łączy podobny pomysł na to, jak powinna wyglądać eurokonstytucja. Wspólnie mają więc realne szanse doprowadzić do końca zadanie, któremu kanclerz Niemiec poświęca całą swoją energię: doprowadzić do wejścia w życie traktatu jeszcze przed wyborami do Parlamentu Europejskiego w 2009 r.

"Strategia Merkel jest prosta: uchwalić eurokonstytucję, która sprawi, że Unia będzie zdolna do działania po rozszerzeniu. W tym celu należy ograniczyć prawo weta wewnątrz unijnych instytucji czy wprowadzić wybieralnego <prezydenta UE> zamiast rotacyjnej - a więc nieskutecznej - prezydencji. Wszystko inne jest do dyskusji" - tłumaczy DZIENNIKOWI politolog Günther Hellmann.

Poglądy Sarkozy'ego są bardzo podobne. Już jesienią zapowiadał, że chce minitraktatu. Dokumentu, który nie będzie pretendował do roli konstytucji, ale tak zreformuje unijne instytucje, by znów mogły poprawnie funkcjonować. Takie rozwiązanie miałoby jednocześnie tę zaletę, że minitraktat nie musiałby być poddany pod referenda w państwach członkowskich. To ważne dla nowego lokatora Pałacu Elizejskiego, bo przecież już raz francuskie społeczeństwo powiedziało w plebiscycie "non" traktatowi. Na tle konkretnego stanowiska Sarkozy'ego pomysł ogólnoeuropejskiego referendum forsowany przez jego rywalkę Ségolene Royal był czystym marzycielstwem.

"Merkel i Sarkozy'ego łączy też polityczny temperament. Oboje są bardzo pragmatyczni i mają precyzyjny plan, jak dać Europie nowy impuls do rozwoju" - dodaje w rozmowie z nami niemiecko-francuska analityczka Ulrike Guerot.

Tym bardziej że nowy francuski prezydent sygnalizuje, że chce ożywić francusko-niemiecki "silnik" integracji europejskiej. Już zapowiedział, że w pierwszą zagraniczną wizytę uda się właśnie do Berlina, a dopiero potem poleci do Brukseli. "Tandem francusko-niemiecki zawsze nadawał ton debacie w UE. Bez par de Gaulle - Adenauer czy Mitterand - Kohl nie byłoby Unii, jaką znamy" - mówi DZIENNIKOWI Hellmann.

Ten motor trochę zatarł się pod koniec lat 90. Gerhard Schröder i Jacques Chirac doprowadzili wprawdzie do rozszerzenia UE na wschód i zainicjowali dyskusję nad traktatem konstytucyjnym, ale pod koniec swych rządów roztrwonili cały kapitał poprzez zbyt nachalne forsowanie narodowych interesów na forum unijnym, bezkrytyczny stosunek do putinowskiej Rosji czy serię wpadek dyplomatycznych prezydenta Francji bezceremonialnie karcącego nowych członków UE za zbytni proamerykanizm. "Nowy tandem Merkel - Sarkozy ma czystą kartę. Wierzę, że z tego mariażu wyniknie dla Europy wiele dobrego" - mówi DZIENNIKOWI Elmar Brok.